Czesc, w którym sklepie pracowalas?
Miałam tą wątpliwą przyjemność pracować w Zarze na stanowisku kasjera na kasie głównej. Jedyny plus tej pracy to całkiem niezłe zarobki (na pół etatu, czyli 20h tygodniowo podstawa to 900 zł + premie w zależności od sprzedaży). Na tym koniec zalet. Była to moje pierwsza praca w sklepie odzieżowym, więc nie miałam pojęcia jak to wygląda "od kuchni". Nauka wyglądała w ten sposób, że zajmowała się mną akurat ta osoba, która w danej chwili miała czas, więc co chwila był to ktoś inny. Pokazywali mi wszystko na raz, więc zapamiętać tyle informacji na raz, łącznie z procedurami i całą papierkową robotą to na prawdę nie lada wyzwanie. Gdy stanęłam już "na kasie", to przydzielono mi osobę, która będzie mnie nadzorować i sprawdzać, czy wszystko robię jak należy, ale kiedy było dużo klientów, to niestety byłam zostawiana sama sobie. A wiadomo, klienci są różni. Bywają kapryśni i niecierpliwi. Niektórzy nie potrafili zrozumieć, że się dopiero uczę. Początkowo najgorsze były zwroty i reklamacje - kasjerzy z kas bocznych (dział męski i dziecięcy) nie przeprowadzają tego typu transakcji. Strasznie krępujące było, kiedy klient przychodził ze zwrotem, obok stała kierowniczka, która zamiast mi pomóc i jakoś podpowiedzieć, co robić krok po kroku, dodatkowo mnie strofowała, no a klient się niecierpliwił. Pracowałam na pół etatu, więc nie spędzałam w sklepie tak dużo czasu, jak inni kasjerzy. Do obowiązków kasjera z kasy głównej należy po zakończonym dniu, zliczenie utargu ze wszystkich kas i "odwalenie" całej papierkowej roboty. Po pierwszym zamknięciu ze starszym kasjerem, kiedy to on wszystko robił, a ja stałam z boku i patrzyłam, uznali, że jestem gotowa zrobić to sama i następnego dnia miałam zliczyć utarg i zamknąć sklep wraz z kierownikiem. Pani kierownik cały czas mieszała mnie z błotem, kiedy coś się nie zgadzało lub wychodziły jakieś rozbieżności. Na nic były tłumaczenia, że nie jestem jeszcze tak biegła w "zamykaniu sklepu". Podczas liczenia pieniędzy non stop krzyczała, że za wolno liczę, więc co chwila musiałam zaczynać od nowa, bo mnie rozpraszała i się myliłam. Krzyczała "Ile można K*rwa zamykać sklep? Co ty robisz na kasie skoro nie potrafisz policzyć pieniędzy?!" Prawie się poryczałam. Pani zrzedła mina, kiedy jej powiedziałam, że to moje pierwsze, samodzielne zamknięcie. Ale nie przeprosiła za te wyzwiska skierowane pod moim adresem. Zamknęłyśmy sklep o 00.30. W ewidencji czasu pracy kazał mi wpisać, że wyszłam o 11, bo przecież "nie można zamykać tak długo sklepu". Przez 1,5 h robiłam za wolontariusza... W weekendy, kiedy było dużo ludzi, posyłali mnie na dział lub na przymierzalnie do pomocy. Kiedyś stałam od 10 do 17 na dziale, bez żadnej przerwy na picie/siku/jedzenie. Za każdym razem kiedy pytałam jakąkolwiek osobę funkcyjną, czy mogę wyjść na przerwę, zbywali mnie, mówiąc, że "teraz kto inny ma przerwę", "jest za dużo ludzi", "jeszcze 30 minut i pójdziesz". A ja naprawdę już ledwo stałam... Ogólnie, to nie polecam pracy w Zarze. Nie wiem, jak inne sklepy Inditexu, ale tu było koszmarnie.