ORPEA Polska: ogólnopolska sieć domów opieki i klinik rehabilitacyjnych

Odpowiedziałam na ogłoszenie dot. pracy w recepcji we wrocławskim oddziale na Dyrekcyjnej. Zadzwoniła p. Joanna F., żeby umówić się na rozmowę i zaproponowała dzień spotkania w ośrodku. Spytałam, czy istnieje możliwość innej formy przeprowadzenia tej rozmowy, na co p. Joanna bardzo zdziwiona zapytała "jak w innej formie?" - odpowiedziałam, że może np. telefonicznie lub przez komputer (w czasach pandemii to żadna nowość, że pierwsze rozmowy o pracę odbywają się taki właśnie sposób). P. Joanna kategorycznie zaprosiła mnie na rozmowę w cztery oczy i okej zgodziłam się bez problemu. W ośrodku stawiłam się punktualnie i po 5 minutach przyszła po mnie pewna Pani, która, jak się okazało, miała ze mną rozmawiać w zastępstwie za p. Joannę (która nie chciała tej rozmowy odbyć np. telefonicznie lub w formie wideo przez kompa, co zaznaczę raz jeszcze). Ta pani była miła, ale kompletnie nieprzygotowana i nieprofesjonalna - na samym początku oznajmiła mi, że "rozmowa rekrutacyjna została na nią zrzucona i ona nie orientuje się w pracy na recepcji, jest koordynatorem apartamentowiczów", oraz z rozbawieniem powiedziała też od razu, że nie czytała mojego CV. Jedyne pytanie jakie mi ta osoba zadała, to czy pracowałam na podobnym stanowisku i kiedy mogę rozpocząć pracę (tylko o to pytała tak naprawdę). Dodała też, że to prosta i mało kreatywna praca, że wszyscy z pracowników są mili, że na pewno ktoś mi pomoże się wdrożyć i w jakich dniach oraz godzinach się pracuje na recepcji. A, i że są dwie recepcje, na których pracuje się rotacyjnie. TYLE. Żadnych innych pytań do mnie, ani żadnych innych informacji o samej pracy. A, sorry, ta pani zapytała się na końcu, ile chciałabym zarabiać - odpowiedziałam (a że mam długoletnie doświadczenie, co jest potwierdzone w moim CV, to wiem, ile powinnam zarabiać - mam też rozeznanie, bo odbyłam już parę rozmów o pracę w ostatnim czasie) - a pani tylko dopytała, czy nie ma szans zejść trochę z tych oczekiwań (w obliczu całej tej farsy-rozmowy oczywiście odpowiedziałam: nie). Cała rozmowa trwała dosłownie 5 minut. Przyjechałam na rozmowę pół miasta, musiałam opłacić dojazd na tę rozmowę, która okazała się żartem i farsą, w dodatku osoba, która mi wręcz nakazała przyjechać i osobiście rozmawiać ze sobą okazało się, że nie było jej w tym dniu nawet w pracy. Pani, z którą rozmawiała oznajmiła, że przekaże osobie kierującej recepcją moje wymagania finansowe i powinnam otrzymać informację zwrotną na maila. I otrzymałam bardzo szybko, że "na rekrutowane stanowisko została zatrudniona inna kandydatka". Hehe po wyjściu z tej "rozmowy rekrutacyjnej" nawet przez chwilę nie chciałam tam pracować... Szanujcie ludzi, którym każecie przyjeżdżać na rozmowę o pracę, nie narażajcie ich na dodatkowe koszta i stratę cennego czasu, kiedy czynnie poszukuje się poważanej pracy. Ta firma szukała kogokolwiek za najniższą krajową. Na rozmowie nie otrzymałam informacji na jakich warunkach zatrudniają (forma umowy) i ile oferują za wykonywaną pracę - poza informacją, w jakich dniach i godzinach się pracuje nie otrzymałam żadnej innej sensownej wiadomości. W rozmowie telefonicznej można to było wszystko przekazać i p. Joanna niech nie prosi o przyjście na rozmowę skoro sama się na nią stawia - to jest śmiechu warte!!! Jest to żałosne i przestrzegam przed tym pracodawcą, który jest niepoważny i nie szanuje ludzi-potencjalnych pracowników.