Opinie o JRJ Medical Group Sp. z o.o. w Rumia

Witam. Jestem byłym pracownikiem tej firmy, wypowiedziałem umowę za porozumieniem stron, gdyż skala mobbingu i zastraszenia wywaliła w końcu skalę, a jestem uważam osobą, która sporo zniesie i stara się poświęcać może nawet momentami zbyt nadgorliwie. Na rozmowie kwalifikacyjnej cud, miód. Perspektywa lżejszej pracy za lepsze pieniądze w stosunkowo świeżej i prężnie rozwijającej się firmie z opcją awansu i rozwoju. Praca sama w sobie była na pewno lżejsza od gastronomii czy pracy w sklepie/supermarkecie. Socjal zapewniony rzadko spotykany w postaci stołówki, kawy, herbaty, tostera, ekspresu do kawy oraz zapasu wody pitnej dla pracowników. Przerwa najczęściej spotykana 15 min przez 8h pracy tutaj wynosiła 30 min. Zapewnione dogodnienia w postaci kolektorów danych, kodów kreskowych drukowanych do artykułów, paleciaków zwykłych i elektrycznych, stroju roboczego w postaci butów, spodni, koszulek, polara i kasku ochronnego. Pakowalnia paczek dla klientów do wysyłki wyposażona w stanowiska z komputerami. Na tym niestety pozytywy się kończą. Na samym początku szef zaznaczył że jest osobą wymagająca i szanuje i ceni swoich pracowników i odnowienio wynagradza, gdybym jednak znał prawdę i jak to wygląda realnie pod tą kurtyną to brałbym mówiąc szczerze od razu nogi za pas. Na samym początku na spokojnie wdrażałem się w pracę na magazynie, zbierałem zamówienia do wózków służących do ich kompletowania, uczyłem się obsługi paleciaka i wyczucia w operowaniu nim, uczyłem się towaru i gdzie mniej więcej można znaleźć to i to i układu magazynu. Bardzo szybko niestety zaczęła się dosłownie nagonka. Szef mówił wiele razy, że to nie (usunięte przez administratora) i nikt nie każe nikomu tutaj biegać - niestety tak nie było. Najgorszymi dniami były poniedziałki, gdy zbierały się jeszcze zamówienia z weekendu. Wtedy nie było mowy nawet o stosunkowo spokojnym zbieraniu. Trzeba było "nawalać jak motorek", gdyż niektóre wózki do skompletowania były wręcz ogromne, a przypominam, że w międzyczasie uczyłem się towaru i gdzie w ogóle leży co, gdyż tak musiałem chodzić ciągle do kolegów i koleżanek i podpytywać się. Z czasem nabrałem wprawy i szło to już o wiele lepiej, szybciej i wydajniej i byłem nawet chwalony za postęp i nie poddawanie się co tylko dodawało wiatru w skrzydła. Gdzieś po 3 pierwszych miesiącach sytuacja zaczęła się pogarszać drastycznie. Wszyscy pracownicy magazynu non stop wręcz spotykaliśmy się z szefem na "rozmowach" o tym że jest za wolno, za mało paczek, firma jest nierentowna, a on będzie ciął etaty, zwalniał i w końcu zamknie to wszystko. Dodatkowo niektórzy pracownicy samego magazynu podkładali Ci kłody pod nogi - nie chcę już wiedzieć czy dla zabawy czy chcąc swoje jakieś chore kompleksy leczyć. Szef powtarzał że zależy mu na pracowniku kompleksowym i że każdy z nas musi umieć tak samo zbierać towar, dbać o jego stan na magazynie ilościowy i jakościowy jak i pakować same paczki. Postawiono mnie parę razy dosłownie na pakowalni, nie szło mi to, gdyż nie jestem osobą z natury manualnie uzdolnioną, a szefowi zależało przede wszystkim na tym, żeby paczka dojechała i ewentualnie wróciła w całości i nieuszkodzona, jeśli klient postanowi ją zwrócić. Wyglądało to w praktyce tak, że nad spakowaniem jednej paczki, nie daj Boże potężnej jeszcze gabarytowo trzeba było się mocno napocić i pamiętać o każdym kroku jej zabezpieczenia, które różniły się w zależności od rodzaju towaru. Oczywiście nie można było tej czynności wykonywawać wolno, trzeba było "dawać tempo". A tempo to miało wynosić minimum ok. 40 paczek na osobę/h. Czyli w praktyce generowało to niesłychany wręcz stres, tym bardziej, że uszkodzoną paczkę ze zwrotu z uszkodzonym artykułem pokrywał zawsze pracownik ze swojej wypłaty. Wartość niektórych pojedynczych artykułów dochodziła do 250 zł także nie było mowy o jakiejkolwiek dekoncentracji. Wracając: zostałem na pakowalni "postawiony" bodajże 3 razy, nie szło mi to i kazano mi tylko zbierać towar, przez długi czas nawet nie pozwalano mi tykać palet z paczkami do wysyłki, zapewne dlatego że "nie dawałem tempa". Jednego razu gdy była sytuacja, że nie było akurat zamówień do zbierania, a kolejka wózków do spakowania była potężna to sam stanąłem przy stanowisku i zacząłem pakować za co otrzymałem jeszcze reprymendę, że wózki muszą być constans zbierane i że czemu z nikim nie konsultowałem że idę na pakowalnię. Także zbierałem towar, zajmowałem się porządkiem na magazynie i wywozem palet oraz dbaniem o swoją część towaru aż usłyszałem od szefa pytanie, dlaczego nie pakuję paczek i że po tylu miesiącach powiniem robić wszystko i potwierdziłem że jestem gotów cały czas tylko mi zabroniono. Wiele razy pytałem się kierowniczki zmiany czy mam iść na pakowalnię odpowiedź była zawsze ta sama - zbieraj. W jeden bardzo nerwowy poniedziałek szefowi puściły nerwy i wszyscy usłyszeliśmy, że jesteśmy głupi jeśli myślimy, że mu na nas zależy i że zamknie to w p***u i będzie miał święty spokój. Chyba nic więcej nie muszę dodawać. Nie polecam.