Hej. Pracuję obecnie jako specjalistka ds. kadr i płac, ale to akurat najmniej ważne. Mam depresję od kilku miesięcy. I zupełnie nie potrafię się odnaleźć i funkcjonować z ludźmi, a niestety moje stanowisko bardzo tego wymaga. Jestem mniej wydajna, mam wrażenie że tę pracę stracę.Ciągle się zadręczam choć już sama nie wiem czy nie wolałabym odejść i zamknąć się w czterech ścianach. Tylko skąd wziąć pieniądze... Jakikolwiek kontakt z innymi sprawia mi trudność, ciągle boję się negatywnych uwag, prawie codziennie w pracy płaczę bo boję się że ktoś mi zwróci uwagę albo będzie niemiły albo z czymś sobie nie poradzę albo po prostu ze stresu. Robię to w łazience, nikomu się do swoich dolegliwości nie przyznałam. Mam wrażenie, że nigdy z tego nie wyjdę, że stracę tę pracę albo już sama odejdę.
Czy jest tu ktoś kto też przechodzi przez tę piekelną chorobę? Jak wy z tym żyjecie, jak funkcjonujecie w pracy, wśród ludzi i czym się zajmujecie? Powinnam powiedzieć o tym współpracownikom? Sama nie wiem czy może byłoby mi lepiej, ale się wstydzę. Wiecie jak teraz się na to patrzy. Tu na szczęście mogę być bardziej anonimowa, może ktoś podzieli się wsparciem lub doświadczeniem. Czy może powinnam odejść z pracy i przeczekać ten trudny czas?
Pozdrawiam i z góry dziękuję za odpowiedzi...
Czasem... Jakoś mam wrażenie że mi to nie pomaga. Ale może muszę zmienić terapeutę... Sama już nie wiem. Mam wrażenie że nigdy z tego nie wyjdę.
A czy to nie będzie gdzieś w papierach? :-(
Koniecznie dobry lekarz specjalista najlepiej psychiatra (nie ma czego sie wstydzić) i leki antydepresyjne. Pamietaj, że takie leki zaczynają dopiero działać po ponad miesiącu brania. Takich spraw nie mozna bagatelizować. Masz jakies wsparcie w rodzinie i przyjaciołach?
Leki biorę... Ale i tak kiepsko sobie radzę :-( Może potrzeba jeszcze czasu nie wiem... Wsparcie mam w rodzinie, ale mąż nie rozumie mojej choroby, przez co niestety jest mi dużo ciężej...
Jak długo tam pracujesz i ile trwa twój problem? Czy to jest związane z pracą, czy może coś się dzieje w twoim życiu osobistym, że tak się czujesz? Wydaje mi się, że odejście może pogorszyć problem, bo jednak znajdziesz się też w trudnej sytuacji, ale może jakiś dłuższy urlop? Możesz skorzystać z porady psychiatry, on może wystawić najdłuższe zwolnienie. Myślę, że warto się z nim skonsultować.
Pracuję tu już dwa lata, a moje problemy cóż... Mam wrażenie, że z roku na rok czuję się coraz gorzej, chociaż miewałam więcej problemów i mniej. Czuję się tak, jakbym była już skazana na takie sapomoczucie, jakby to już było częścią mnie i nie dało się z tym nic zrobić... :( Nie dowierzam, że mogłoby być inaczej. Do leków jestem trochę sceptyczna...
Elizo zgadzam się z poprzednikami pomyśl nad zwolnieniem od psychiatry. Wczoraj czytałam akurat artykuł o tym, o zwolnieniu od psychiatry ( https://www.gowork.pl/poradnik/3/prawo-pracy/l4-od-psychiatry-jak-dlugo-trwa-ile-jest-platne ) i tego nie ma w świadectwie pracy, nikt się o tym nie dowie, a dostaniesz pieniądze i odpoczniesz. Teraz już chyba trochę inaczej,lepiej, bardziej "normalnie" się patrzy na te choroby i nie ma się co wstydzić... Nasze zdrowie jest najważniejsze. Trzymam za Ciebie kciuki daj znać jak się czujesz!
Nie wiem czy jeszcze tu zaglądasz, ale jestem bardzo ciekawa jak potoczyła się twoja sytuacja. Co ostatecznie postanowiłaś? Zostałaś w pracy, skorzystałaś ze zwolnienia? Mam nadzieję, że już czujesz się lepiej. Mam znajomą w podobnej sytuacji i zastanawiam się, czy byłabyś w stanie coś poradzić. Fajnie będzie jej pokazać, że nie tylko ona ma taki problem.
Dobrze, żeby Eliza wiedziała, jakie są realia: raz na miesiąc lub dwa, gdy trwa zwolnienie od psychiatry, dostaje się pocztą wezwanie do ZUS na kontrolę zasadności wystawienia L-4 z wskazanym terminem. Kto jest w stanie chodzić, musi się stawić. Kto nie wstaje z łóżka, ten dzwoni do ZUS-u i melduje, a wtedy oni mogą wpaść do domu. Koleżanka z pracy była rok na takim zwolnieniu, miała 4-5 kontroli. UWAGA - opisuję jej sytuację przed covid-19, czy teraz chodzą po domach, wątpię.
Zapisz się na terapię i zawalcz o siebie jeżeli jeszcze chcesz podjąć walkę ze sobą. U mnie też nkt nie wiedział bo momentu próby samobójczej, stracona praca ale to mnie zmusiło do podjęcia leczenia, nie yczę ci tego i zacznij się leczyć póki nie jest za późno
Ostatecznie poszłam na zwolnienie póki co. Ale to miesiąc temu. Do tamtej pory cierpiałam dalej, z mężem się rozstaliśmy, on wynajął osobne mieszkanie... Tak jak pisałam, często płakałam w pracy w łazience. Raz miałam nieprzyjemną sytuację z szefową, akurat ona też miała kiepski dzień, chyba poczuła jakieś wyrzuty sumienia i zaczęła mnie szukać... Ja już nie wytrzymałam i powiedziałam jej o wszystkim, a ona odpowiedziała, że od dłuższego czasu podejrzewała, że coś jest nie tak... Powiedziała, że jej siostra też przechodziła przez depresję i doradziła mi zwolnienie, żebym się nie martwiła... Jakoś mnie to wzmocniło i skorzystałam, biorę leki. Na razie czuję się tylko troszkę lepiej, ale na terapię jeszcze się nie zdecydowałam... Na razie po prostu tkwię w domu... Dziękuję wszystkim za odzew...
Przykra sprawa z tym mężem i bardzo ci współczuję, ale zobacz, że nie jesteś sama i szefowa okazała się taka wyrozumiała! Czasem warto się wygadać. Koniecznie wybierz się na psychoterapię, to pomoże ci szybciej dojść do siebie. Leki antydepresyjne i rozmowa ze specjalistą są konieczne, nie lekceważ tego, tylko zadbaj o siebie.
Pozdrawiam .
Masz wsparcie w rodzinie, może w znajomych?
idź na L4
Sortowanie
Nie wiem, jak to ludzie robią, ze niektórzy zmieniają prace jak rękawiczki, a niektórzy ciagle szukają. Niektórym przychodzi to łatwo, innym wręcz przeciwnie.
Depresja to jest złożony problem i często nie dotyczy jednego wydarzenia czy obszaru. To wydarzenie które wydaje nam się początkiem depresji tak naprawdę jest kroplą która przelała czarę goryczy. Trzeba byłoby zastanowić się, co wydarzyło się, że dopadła Cię depresja. Jak wyglądała Twoja praca przez 13 lat, przede wszystkim czy kiedykolwiek przynosiła Ci satysfakcję? Jak długo trwa ten stan?
Natomiast co do Twoich ograniczeń... Dla osoby z boku tak naprawdę to nie są bariery nie do przeskoczenia i nie są to żadne wady, ale wiem że depresja wszystko przysłania czarnym całunem i wydaje nam się, że jesteśmy nic nie warci. I co do szukania pracy... no to trochę szczęścia jedni mają więcej, inni mniej, ale chyba najbardziej chodzi tu o taką odwagę, którą niestety depresja nam odbiera :(
Rozważałe/aś konsultację z psychologiem? :) Jak radzisz sobie z tym stanem, masz z kim pogadać chociaż?
Człowiek rozumie po latach, wtedy myślałaś inaczej. Nie ma co mieć do siebie pretensji... Wiem że to łatwo powiedzieć, ale trzeba jakoś z tym żyć
Też jestem z miasteczka, gdzie do większego miasta było ponad sto kilometrów. Na szczęście miasto moje powiatowe, z urzędem pracy, a w nim dofinansowania do otwarcia działalności. Mialam kilka lat swój sklep odzieżowy i od razu głowa inna i myśli lepsze. Spróbowałabyś może tego?
Myslicie ze warto informowac pracodawce o takich problemach?
chyba nie... :( bo to się może różnie potoczyć.. :(
A ja wam powiem, że trafiłam do psychologa, bo ciągle czułam się zmęczona, bez energii. Zrobiłam oczywiście badania krwi itd. i nic, zdrowa. W końcu lekarka stwierdziła, że czasem takie rzeczy wynikają z przemęczenia psychicznego, coś czego możemy sobie nawet nie uświadamiać. Skorzystałam z pomocy psychologa, okazało się, że rzeczywiście problem jest głębszy, brałam nawet antydepresanty w małej dawce i problem się jakoś zniwelował. Stwierdzono u mnie dystymię (takie przewlekłe "stany depresyjne"). Tak więc naprawdę depresja depresji nie równa, objawy objawom też, sytuacja sytuacji również, a teraz skorzystanie z pomocy psychologa i mówienie o tych sprawach to już naprawdę żaden wstyd. Czasem nawet coś niepozornego może się okazać głębsze, a kto wie, co by było, gdybym to zaniedbała.
No ten komentarz to rzeczywiście na miejscu serio
Brak pieniedzy też może zaniżyć samoocenę i spowodować depresję. Kłopoty finansowe to przyczyna wielu kłopotów więc nie należy tego tak bagatelizować.
Ludzie mylicie pojęcia. Depresja to nie to samo co jakieś smuteczki
Usłyszałam kiedyś takie równanie - agresja bez ekspresji prowadzi do depresji. Do rozważenia cierpiącym, którzy już wiedzą, że w ich przypadku nie chodzi o zaburzoną biochemię mózgu, tylko przyczyny psychologiczne. Naprawdę warto przyjrzeć się swojemu życiu, czy czasem nie akceptujemy wielu rzeczy, które tak naprawdę są dla nas nie do zaakceptowania i wcale nam nie służą, a depresja to próba tłumienia agresji, którą stanowią zadawnione, ogromne pokłady gniewu i żalu.
Tłumaczyłem im i starałem się przeprosić, że naprawdę było to coś tak nieistotnego i kompletnie bez złych intencji - ale bez skutku. Po rozmowach z kierownictwem to ja czuję się winny wielkiej afery z powodu wybuchu złego nastroju u osoby która z tego co oceniłem po czasie - była chyba niezrównoważona jeśli nie psychicznie to na pewno emocjonalnie. Wiem, że to co piszę to skróty tej sytuacji - ale teraz rozumiem jak czują się ludzie niesłusznie oskarżani o coś wielkiego gdy nie zrobili nic złego. We firmie jak zawsze haruję i daję z siebie wszystko ale to widać nie ma znaczenia. Ważne jest żeby ktoś mentalnie zachwiany zdyskredytował wszystkie moje działania szczególnie zawodowe. I jak ja mam się czuć - gdy coś takiego wydawało mi się że tylko dzieje się w filmach, a tu nagle taki pasztet ! Czuję olbrzymi żal i niesmak z powodu tej sprawy do której nie powinno w ogóle dojść, Gdybym wiedział że ktoś ma tak kruchą psychikę w ogóle nie śmiałbym nigdy nawet zażartować w kierunku takiej osoby. To właściwie ja czuję się ofiarą całej tej niekomfortowej sytuacji i jakby na to nie spojrzeć - nie warto się starać i robić coś ponad miarę bo i tak znajdzie się jakaś toksyna która zatruje ci życie; w miejscach pracy jest tyle zaburzonych osób że nie wiesz do kogo możesz się odezwać a do kogo nie, bo nie wiesz jak kto jakieś słowa albo zwykłe zachowanie zinterpretuje! Zaznaczam ze to co zaszło nie miało żadnego podtekstu; zresztą nigdy w stosunku do kobiet nie zachowałem się niehonorowo więc tym bardziej mnie to zabolało. Jest to kwestia wychowania i jakiejś etyki pracy ale co ja będę tłumaczyć komuś kto i tak czuje się jak hrabia urażony i wielce napastowany. Mnie czasami też brak już sił na konfrontację z otoczeniem które uwielbia donosić, plotkować i zatruwać innym życie. Ale to bierze się z kompleksów, jakichś głębokich osobistych problemów i z brakiem poczucia własnej wartości - gdy ktoś taki nie czuje się pewnie wtedy szuka ofiary na którą może przelać swoje frustracje i lęki. Ale ktoś inny wtedy realnie cierpi. To jest dla mnie powód do stanów depresyjnych. jeden z wielu oczywiście ale jak poradzić sobie w takiej sytuacji. Co robić, żeby nigdy więcej nie dać się wplątać w tak paskudne akcje przez takich ludzi ??
Jeśli nie znalazłaś odpowiedzi gdzie indziej, to zobacz na liście psychologów certyfikowanych przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne. To samorząd psychologów, oni sami dbają, żeby pozbywać się osób niespełniających kryteriów. Ja miałam pomoc terapeutki, uczennicy dawnej prezes PTP i chwalę ją sobie do dziś http://www.ptp.org.pl/modules.php?name=News&file=print&sid=53
Praca z depresją to niewątpliwie duże wyzwanie. W zmaganiu się z przykrymi jej objawami może pomóc zorganizowanie sobie pracy w środowisku domowym lub na własny rachunek.
Wielu pracodawców na szczęście oferuje pracę zdalną lub możliwość współpracy w ramach umowy b2b.
Przykładową branżą jest księgowość. Sprawdź, jaka praca księgowej jest aktualnie dostępna :)
Powodzenia!
Ekspert GoWork
Prawda, nawet Twój wpis powtwierdza że chyba mimo wszystko najważniejsi są ludzie, bo jak człowiek z nimi pogada i sobie zobaczy że nie tylko on ma problemy to od razu życie bardziej znośne się staje. Niestety depresja ma to do siebie że na tych ludzi zamyka i tworzy się błędne koło, człowiek ma wrażenie że tylko on ma problemy, nikt go nie rozumie, jest sam jak palec itd :( Paskudna choroba. A i w dodatku na psychologa pieniędzy nie ma bo to fortuna, a ci z nfz to żeby trafić na dobrego, a kolejki...
tak,depresja niestety nie wynika z jednego problemu,ale często nawarstwieniu kilku i bez pomocy może się nie obejść w zależności ,jakie są te problemy, jakie mamy wsparcie,twoja koleżanka ma szczęście, jatakiego nie miałam, mąż zostawił z problemami, trochę innymi,ale leki pomogły i terapia,było ciężko.
Z tego co słyszałam to podobno leki antydepresyjne wcale nie działają od razu. Znajoma mi mówiła, że dopiero po miesiącu brania zaczęła odczuwać poprawę jeśli chodzi o tabletki. Ty piszesz, że brałaś to możesz powiedzieć czy one działają z tak dużym opóźnieniem?
Ja brałam i nastrój poprawia sie po około miesiącu i wcale nie jest to jakaś spektakularna poprawa. Trzeba też nad sobą praować i chodzić na terapie. Dobry psycholog to podstawa, żeby wyprowadzić człowieka na prostą, bo farmakologia to tylko dodatek.
Leki antydepresyjne działają po dwóch-trzech tygodniach. Podobno psychiatra może wiarygodnie ocenić, czy są dobrze dobrane po czasie czterech do sześciu tygodni. Jeśli nie są, to wdraża leczenie kolejnym preparatem antydepresyjnym.
Ja mam depresje i pracodawca o tym wie, juz nie dawalam rady i teraz mam zwolnienie od psychiatry na pol roku, oczywiscie w firmie sie to bardzo nie spodobalo i teraz sie zalamuje, ze jak skonczy sie L4 to mnie zwolnia i to mnie jeszcze bardziej dobija, to jest jakies bledne kolo :(
Forumowicze,
depresja w pracy to bardzo trudny i przykry temat. Niejednokrotnie pracownicy zastanawiają się, czy powiedzieć o swojej chorobie pracodawcy i współpracownikom, a przede wszystkim, czy można zostać zwolnionym przez chorobę psychiczną - odpowiedź znajdziecie na naszym Blogu.
A czy Wy mówicie o swoich zaburzeniach współpracownikom i pracodawcy? Jakie są ich reakcje? Czy macie wsparcie psychiczne w pracy? Jeśli nie, to zawsze możecie liczyć na wsparcie naszych Forumowiczów. Nie jesteście sami.
Pozdrawiam
Ekspert GoWork
Praca za granicą
Praca w Polsce
Wynagrodzenia pracowników
Koronawirus
"Na luzie"
Życie zawodowe
Rozwój osobisty