Stopa oszczędności w Polsce w jako jedynym państwie Europy Środkowo-Wschodniej jest mniejsza niż 20 proc. Mimo iż przez kryzys finansowy przeszliśmy bez większych szkód, to po kilku latach okazuje się, że może to mieć negatywny wpływ na oszczędności w naszym kraju.

Kryzys odbija się czkawką?

Polska to jedyny kraj w Unii Europejskiej, który bezboleśnie przeszedł przez kryzys finansowy sprzed 10 lat. Podczas, gdy w całej Wspólnocie szalała recesja, nad Wisłą systematycznie odnotowywano wzrost PKB. To właśnie wtedy do naszego kraju przylgnęło określenie zielonej wyspy. Teraz okazuje się jednak, że może mieć to również swoje negatywne konsekwencje, o czym niekoniecznie zdawały sobie sprawę organy decyzyjne w Warszawie. Dla innych europejskich państw kryzys był czasem, w którym zaczęto zwiększać poziom oszczędności, rozumiany jako procent rocznych dochodów, które zostały odłożone. Niestety takiej sytuacji nie mieliśmy w Polsce. Dziś oszczędności nad Wisłą należą do najniższych w Europie. Na pierwszy rzut oka ten stan można tłumaczyć tym, że nasz kraj nie należy do bogatych. Nie jest to jednak żadne usprawiedliwienie, bo jak podaje portal Bankier.pl, poziom oszczędności w jeszcze biedniejszych krajach, takich jak Bułgaria czy Rumunia.

Jesteśmy biedni? Żadne wytłumaczenie

Od początku transformacji oszczędności w Polsce były na niskim poziomie. Jeszcze 10 lat temu były one jednak porównywalne do tego w innych państw Europy Środkowo-Wschodniej. Wszystko jednak uległo zmianie wraz z nastaniem kryzysu. Dziś odkładane dochody w naszym kraju, w jako jedynym w tej części kontynentu nie przekraczają 20 proc. i wynoszą dokładnie 19 proc. Dla porównania u naszych południowych sąsiadów Czechów, wynosi ona 27 proc. Pokłosiem takiego stanu rzeczy może być kryzys finansowy sprzed dekady. Odpływ zagranicznych inwestycji w innych państwach regionu doprowadził do recesji. To z kolei wymusiło na rządach tych państw szukania oszczędności, które umożliwiłyby przywrócenie stabilności ekonomicznej. W Polsce takiej konieczności nie było, co teraz zaczyna się „mścić”. Niewielkich oszczędności nie tłumaczy również wysoki deficyt w publicznych finansach. Zarówno w Rumunii, jak i na Węgrzech jest on podobny do Polski, przy jednocześnie większej finansowej zaradności. Co ciekawe, na jej wysokość w naszym kraju nie wpływa również lepiej rozwinięty niż w przytoczonych krajach rynek finansowy. Takiego stanu rzeczy nie tłumaczy również poziom wynagrodzeń za pracę.

Oceń artykuł
0/5 (0)