Budzisz się rano z bólem głowy, silnym drapaniem w gardle i czujesz, że chyba nie będziesz mieć siły wstać z łóżka? Dlatego… wstajesz, ubierasz się i biegniesz do biura! W końcu musisz być w nim obecny! Znasz tę sytuację z własnego doświadczenia? Prawdopodobnie cierpisz na prezenteizm.

Do niedawna plagą było branie przez pracowników zwolnień chorobowych, czasem nawet bez szczególnego powodu. Ta tendencja, na szczęście dla pracodawców, powoli odchodzi do przeszłości, jednak szala zaczyna niebezpiecznie przechylać się na drugą stronę. Prezenteizm to wewnętrzny lub niekiedy zewnętrzny przymus przychodzenia do pracy nawet w stanie niedyspozycji zdrowotnej. Jak nietrudno się domyślić, taka sytuacja może być zgubna nie tylko dla pracownika, ale i dla całej firmy.

Dlaczego to robimy?

Trudno wskazać na jednoznaczną przyczynę prezenteizmu. Niekiedy jest to presja z zewnątrz, na przykład w sytuacji, gdy pracujemy na stanowisku kierowniczym bądź specjalistycznym i trudno zastąpić nas w pełnieniu obowiązków. Jednak problem ten dotyka też szeregowych pracowników, którzy mogą liczyć na to, że ich zadania przez jakiś czas będzie wykonywać ktoś inny.
Przyczyny prezenteizmu czasem leżą po stronie pracodawcy. Jeżeli pracownicy karani są za zwolnienia, np. brakiem premii, która może stanowić sporą część wypłaty, zostają pomijani przy awansach, a nawet zwalniani, skutkuje to niezdrową atmosferą i lękiem przed pozostaniem w domu z powodu choroby.
Dlaczego jeszcze boimy się L4? W przypadku umowy o pracę podstawa naszej wypłaty może spaść o 20%. Jednak czasem nasze obawy nie są do końca racjonalne. Boimy się bowiem przykrych konsekwencji, np. w postaci zwolnienia, choć nie znamy w firmie podobnych przypadków, zaległości, choć ma nas kto zastąpić albo, co gorsza, tego “co ludzie powiedzą”… Czasem też po prostu obawiamy się zostać uznani za leniwych i migających się od obowiązków. Czy w takim razie przyjście do pracy, pomimo gorszego samopoczucia, ma sens?

Chory pracownik – stawia pracę ponad zdrowiem?

Mimo bólu i gorączki upierasz się na przyjście do pracy? Jedynie pogorszysz swoją sytuację! W najlepszym wypadku Twoja wydajność spadnie o 40% czy nawet spędzisz cały swój dzień zupełnie bezproduktywnie, patrząc tylko z niecierpliwością na zegarek. W najgorszym może mieć to bardzo poważne konsekwencje dla Twojego zdrowia, z pobytem w szpitalu włącznie. Czy naprawdę warto ryzykować? W końcu zdrowie jest najważniejsze! Jeśli wiesz, że nie będzie miał Cię kto zastąpić albo masz do wykonania bardzo ważny projekt, może uda Ci się uzyskać pozwolenie na pracę zdalną? Oczywiście pod warunkiem, że czujesz się na siłach.

Stratny pracodawca – co może poradzić

Nie jest prawdą, że pójście pracownika na L4 jest stratą dla pracodawcy. Pod warunkiem oczywiście, że zwolnienie chorobowe było uzasadnione. Chory pracownik nie tylko nie wykona dobrze swoich obowiązków, ale nie dając sobie czasu na odpoczynek, jeszcze długo nie będzie w stanie wrócić do formy. Co więcej, przychodząc do biura, zarazi też innych. A to może już odbić się na kondycji finansowej firmy.
Dlatego właśnie praktyki takie, jak kary za L4, wracają do pracodawcy rykoszetem. Pamiętajmy również, że obecnie należy dbać nie tylko o finanse, lecz także o własną markę. W dobie internetu potencjalni, często bardzo wartościowi, pracownicy mogą bez trudu przeczytać opinie o firmie w internecie. Co będzie, gdy wyczytają, że za grypę grozi im zwolnienie, a za gorączkę pozbawienie premii?

Prezenteizm to zmora dzisiejszych czasów. Nie pozwólmy, by dopadł naszą firmę czy nas samych. W końcu zdrowy i wypoczęty pracownik to wydajny pracownik!

A Ty, w przypadku choroby zostajesz w domu, czy szykujesz się do pracy z myślą, że “jakoś to będzie”?

Oceń artykuł
0/5 (0)