Czy ośrodek wczasowy nie poszukuje może osób do sprzątania ?
cd. cd. Chemar 2 w Łebie - najgorszy pracodawca w Łebie w Chemar2 w Łabie obowiązują Zasady – pracownik nie może jeść dżemu –mimo że zostało w salaterce po wczasowiczach, pracownik nie może napić się kakao mimo że w dzbanku zostało – kelner ma wylać, pracownik nie może napić się mleka które zostało po śniadaniu w dzbanku, bo z niego na drugi dzień będzie zupa mleczna. Takie tam są zasady, które co chwilę wygłasza kierownik żywienia. Śniadanie mogą zjeść prawie wszyscy pracownicy. Obiad pracownicy jedzą przeważnie zimny, też jako ostatni. Porcje mniejsze niż dla dziecka – czyli mniejsze niż „połówka”, gołąbki były np. po jednej sztuce dla każdego pracownika, gołąbek wielkości kciuka. Obiad nie przysługuje każdemu pracownikowi mimo iż jest w pracy. Kolację jadają nieliczni pracownicy, bo tez nie wszystkim przysługuje, a reszta jest zmęczona wyczekiwaniem kiedy będzie mogła wejść na stołówkę i zjeść kolację. Jest wtedy zazwyczaj około 20-tej i pracownicy kuchni i marzą aby odpocząć, bo co poniektórzy od 5-tej rano na są nogach. Wyżywić około 400 ludzi to ciężka praca. Wszędzie kamery podglądają pracowników, na stołówce będzie druga, bo pierwsza nie ma zasięgu na całość stołówki. Negatywizm szefostwa, złe traktowanie ludzi powoduje złą atmosferę w pracy. Duża rotacja pracowników nie dziwi, nie do przyjęcia są dla większości pracowników warunki poniżej godności ludzkiej zarówno w relacjach, godzinach pracy, wyżywieniu, wynagrodzeniu….
Chemar2 w Łebie cd. Fakty – pracowników ponad 20 osób, śniadania pracownicze wyglądają tak: przygotowane porcje dla każdego - na talerzyku 3 plasterki zeschniętego sera, połówka przerwanej wędliny też nie dzisiejsza, 2 plasterki pomidora schłodzonego z co najmniej wczoraj, kilka plasterków ogórka, masło nie na każdym talerzyku – i nie ma co się upominać, bo nie otworzą kostki masła, herbata zimna, bo zaraz jak zjedzą wczasowicze obsługa stołówki musi wyłączyć z termosu z herbatą wtyczkę z gniazdka. Pracownicy jedzą śniadanie jako ostatni tj. najpierw kilka tur wczasowiczów, później szefostwo czyli małżeństwo współwłaściciele, kuzynka czyli kierownik żywienia oraz córka jako dyrektor - siadają do stolika przy pustej stołówce i jedzą jak wczasowicze ze stołu szwedzkiego. Dopiero jak zjedzą i dadzą znak obsługa stołówki zbiera resztki ze stołu szwedzkiego i wynosi na zaplecze gdzie wg ustalonych zasad i reguł narzuconych przez panie szefowe przygotowują porcje dla pracowników, a jest to czasami godzina 11-ta. Zasady – pracownik nie może jeść dżemu –mimo że zostało w salaterce po wczasowiczach, pracownik nie może napić się kakao mimo że w dzbanku zostało – kelner ma wylać, pracownik nie może napić się mleka które zostało po śniadaniu w dzbanku, bo z niego na drugi dzień będzie zupa mleczna. Takie tam są zasady, które co chwilę wygłasza kierownik żywienia. Śniadanie mogą zjeść prawie wszyscy pracownicy. Obiad pracownicy jedzą przeważnie zimny, też jako ostatni. Porcje mniejsze niż dla dziecka – czyli mniejsze niż „połówka”, gołąbki były np. po jednej sztuce dla każdego pracownika, gołąbek wielkości kciuka. Obiad nie przysługuje każdemu pracownikowi mimo iż jest w pracy. Kolację jadają nieliczni pracownicy, bo tez nie wszystkim przysługuje, a reszta jest zmęczona wyczekiwaniem kiedy będzie mogła wejść na stołówkę i zjeść kolację. Jest wtedy zazwyczaj około 20-tej i pracownicy kuchni i marzą aby odpocząć, bo co poniektórzy od 5-tej rano na są nogach. Wyżywić około 4
powiem krótko [usunięte przez moderatora] i nie życzę nikomu tam pracować