Jestem tam zarejestrowana bardzo długo. Moja wizyta tylko polega na podpisie i Panie maja święty spokój. Jestem w ciężkiej sytuacji ale oni nie wiem od czego są.
Gdy byłam zarejestrowana jako bezrobotna sporych kilka lat temu, chciałam przejść jakiś kurs, doszkolić się. To na jeden byłam za stara, na drugi za młoda, w moim przedziale wiekowym żadnych kursów, a oferty pracy, którymi się interesowałam były tylko dla niepełnosprawnych. Dla pełnosprawnych ofert brak. Szkoda, w końcu ten urząd nazywa się Urzędem PRACY, a nie zasiłku.
Jestem tam zarejestrowana już bardzo długo ale nigdy urząd nie oferował mi pracy ani stażu .Mowią że nie ma ,kiedyś były ale teraz nie.To nie wiem po co oni tam siedzą .
To ma być urząd pracy? To porażka a nie urząd. Mają tam taki bałagan, że się w głowie nie mieści. Raz wyrzucili mnie z urzędu "przez przypadek", bo mają tam taki bajzel w tych papierach. Co chwile spotkania, na których trzeba być mimo, że się wie,że nie mają żadnej oferty. Więc pieniędzy na dojazd i czas traci się niż jest to warte. Nie liczy się dla nich człowiek. Dają marne propozycje i nie możesz żadnej odrzucić. Odrzuciłam staż który był wyzyskiem to mnie pani wyrzuciła z up. Porażka, inaczej nie da się tego nazwać.
Mój syn się zarejestrował jako bezrobotny.Zadzwoniłam by dowiedzieć się kiedy ma się podpisać.Ale ta informacja jak się okazuje jest tajna.Nie wiadomo dlaczego .oczywiście nie dowiedziałam się.Trzeba przyjechać osobiście z dowodem osobistym.To paranoja jakieś średniowiecze.Co w Tym takiego niebezpiecznego ze takie informacje trzeba utajniać .Przeciez i tak podpisać się nie może za niego ktoś inny.Proszę mi to wytłumaczyć.No ale czego po Kartuzach można sie spodziewać.To wioska .
Pracować może się fajnie pracuje ale obsługa bezrobotnych w PUP jest żenująca :-/