Chciałbym opisać pewne wydarzenie i podzielić się swoimi refleksjami. Środa 3 stycznia 2024 wieczorem. Do Szpitala Górniczego na izbę przyjęć oddziału neurologii przywiozłem żonę w trybie pilnym ze skierowaniem lekarza POZ na leczenie z podejrzeniem udaru mózgu. Badania, w tym tomografem komputerowym rzeczywiście wykazało udar niedokrwienny. Pacjentka nie została przyjęta na oddział z powodu braku wolnych miejsc, ale także nieprzygotowania żony na taką niespodziewaną sytuację. Pani Doktor Neurolog sporządziła kartę informacyjną, w której zawarła opis przypadku, wyniki przeprowadzonych badań i zalecenia oraz przepisała leki: Polocard, Nootropil i Depakine. Pani doktor poinformowała mnie, że dalsze leczenie należy prowadzić w przychodni rodzinnej, a jeśli cytuję: będzie się coś działo, należy ponownie zgłosić się do tutejszej izby przyjęć lub wezwać pogotowie. Po dwóch miesiącach leczenia ambulatoryjnego i obserwacji stanu zdrowia żony stwierdziłem, że sytuacja wymaga wizyty u neurologa i poprosiłem lekarkę POZ o skierowanie do specjalisty. Wtorek 19 marca 2024 przedpołudnie. W izbie przyjęć oddziału neurologicznego okazałem skierowanie do neurologa wystawione od lekarza POZ dla mojej żony. Dlaczego akurat w izbie przyjęć? Bo tam przeprowadzono wcześniejsze badania (3 stycznia 2024), postawiono diagnozę i przepisano leki oraz wydano zalecenia. W izbie przyjęć skierowano mnie do przychodni neurologicznej na ósmym piętrze. Tam z kolei pani w recepcji stwierdziła, że może zapisać moją żonę na termin lipcowy, bo jest duża kolejka a lekarz przyjmuje tylko 3 dni w tygodniu. Powiedziałem, że do tego czasu żona może umrzeć i zrezygnowałem z terminu lipcowego. Pani skierowała mnie z powrotem do izby przyjęć, gdzie Pani w okienku skierowała mnie do pokoju nr 28. W poczekalni sporo oczekujących, ale w pokoju nr 28 akurat pusto. Pani doktor (chyba) zapoznała się ze skierowaniem do neurologa i ponownie skierowała do przychodni na 8 piętrze. Na moją uwagę, że właśnie stamtąd wróciłem stwierdziła, że nic nie może zrobić i powinienem poszukać neurologa gdzie indziej. W związku z tym obniżyłem moje oczekiwania i poprosiłem jedynie o to aby lekarz neurolog wystawił zlecenie na rezonans magnetyczny, a dalsze leczenie żony będę prowadził prywatnie (wg mojej wiedzy nabytej ostatnio MRI jest standardem w leczeniu udaru niedokrwiennego). W tym momencie siedzący przy komputerze lekarz (chyba) udzielił koleżance wsparcia w spławianiu mnie, stwierdzając, że neurolog nie może tego zrobić bez zbadania pacjentki ( był cały czas przy rozmowie, więc słyszał, że dopiero w lipcu). Pani doktor dodała, że jeśli stan pacjentki się pogorszył należy wezwać pogotowie. Świadkami rozmowy byli dwaj młodzi ratownicy medyczni, którzy z wyraźnym zażenowaniem na twarzy przyglądali się zachowaniu lekarki (chyba) i lekarza (chyba). Stwierdziłem, że publiczna służba zdrowia to skur..syństwo i zapytałem Pani lekarki, czy mam to wykrzyczeć na poczekalni. Pani lekarka (chyba) stwierdziła, że nie ma nic przeciwko temu, co też uczyniłem, dwukrotnie głośno definiując publiczną służbę zdrowia jako skur..syństwo upewniając się czy wszystkie osoby przebywające w poczekalni słyszeli. I jeszcze jedno. Mój pesel zaczyna się od 51. Przez ostatnie kilkanaście lat nie miałem poza badaniami okresowymi i szczepieniami covidowymi kontaktu z placówkami służby zdrowia. W ostatnich trzech miesiącach to się zmieniło z powodu choroby żony i zauważyłem pewną prawidłowość. W szpitalach i przychodniach publicznych ( odwiedziłem 5 lub 6 w tym roku) w poczekalniach brakuje wieszaków na ubrania. Sprawa błaha, nieistotna, praktycznie bez znaczenia, ale świadcząca o traktowaniu pacjentów. Po zastanowieniu doszedłem do wnioski, że przecież to może być świadome i bardzo racjonalne działanie. Pacjent już na starcie ma zostać upokorzony i podświadomie przygotowany jak ma się zachować przed obliczem Pana/Pani Doktor. Można odnieść wrażenie, że jesteśmy tylko pretekstem dla istnienie publicznej służby zdrowia jako miejsca pracy lekarzy, pielęgniarek, administracji i personelu pomocniczego oraz firm zewnętrznych obsługujących szpitale i przychodnie finansowane przez NFZ. Z poważaniem Zdegustowany, emerytowany płatnik składki zdrowotnej
Szpital to jest totalna porażka. Lekarze niemili, odsyłają do domu na izbie przyjęć. Nie ważne czy boli czy nie, masz spiąć (usunięte przez administratora) i nie ma, że boli. Od tego są twoi rodzinni lekarze bądź specjaliści u których się leczysz od nich jedynie dostaniesz kroplówkę, albo szybkie badanie później wypis do domu i żegnamy. Jak trafisz tam na kogoś miłego, to chyba święto.
Czy w Woj.Szpital Specj - Górniczy są szkolenia zewnętrzne?
Poszedłem z ostrym bólem brzucha odesłali mnie do domu . Pojechałem do Katowic i odrazu wzięli mnie na operacje wyrostka! Paranoja! Gruba baba w rejestracji w różowych włosach dziękuję dzięki Pani mogłem się przekręcić! Pozdrawiam ozięble
Jak wygląda aspekt współpracy ze studentami w Woj.Szpital Specj - Górniczy? Chętnie zatrudniają?
Sobota 18.03.2023. Trafiam do przychodni przyszpitalnej pani doktor wysyła mnie na izbę przyjeć by wykluczyć gorączkę z układu neurologicznego jestem z bólem głowy i kręgosłupa i wysoką gorączką od kilku dni ..odczekać musisz swoje wkońcu przyszedł pan neurolog specalista Bartłomiej J. Pan patrząc cały czas w komputer przebadał mnie chyba telepatycznie chciałm pokazać rezonans nie ponieważ nie jest to kwestia w temacie. Zlecił kroplówkę badanie krwi .Poczym odesłał mnie do innego szpitala niebył wogóle zainteresowany tym co do niego mówisz.....Dramat jak żył doktor Pieniążek był fachowcem teraz bez sensu tam jechać chyba tylko z migdałkami......
Mama zmarła na odziale wewnetrznym. Niestety została okradziona z pierscionka złotego ktory miala na palcu. Podczas rozmowy telefonicznej gdzie probowałam zapytac jak to mozliwe lekarz prowadzacy odlozył słuchawke. Tragedia.. (usunięte przez administratora)do potegi!!!! Z tego co słyszałam nie był to pierwszy przypadek. Nie zostawiajcie waszym najblizszym zadnej bizuterii szczegolnie jak ma to dla Was wartosc sentymentalna tak jak w moim przypadku. (usunięte przez administratora)!!!!
Lekarz Ukrainiec to totalna porażka, oczekuje szacunku sam go nie posiadając.
Ten szpitalto totalna porażka...począwszy od traktowania pacjentow a na opiece medycznej kończąc.Mojej mamy nie przyjeli na oddział mimo skierowania,w stanie dobrym wypisana do domu z izby przyjec....dnia nastepneg karetka i za 3 dni zgon.Nic tylko tam bombę podłožyć!!!
Pielęgniarka z oddziału okulistycznego Pani Małgorzata P. ŻENADA!!! KPINA!!! Jakaś nienormalna kobieta. Pracuje w szpitalu, a powinna być jako pacjentka w psychiatryku! ODRADZAM WSZYSTKIM!!!!!!!! Leczyć się