Potwierdzam opinię przedmówcy. Po 1,5 miesiąca pracownia nad sklepem stacjonarnym, wielogodzinnych spotkaniach dostałam telefon 24h przed pierwszym dniem pracy że szef (Przemysław Mitręga) się rozmyślił i jednak nie zostanę zatrudniona. Poinformował mnie również, że to dla niego także problem bo nie ma przeze mnie nikogo do pracy. Nie dowiedziałam się dlaczego taka decyzja została podjęta, właściciel nie chciał odpowiedzieć na moje pytanie. Przestrzegam także przed spotkaniami - nikt nie określa ile one trwają i rozmowa trwa więcej niż 5h. Zamiast o ważnych rzeczach szef opowiada o sobie i swoich przemyśleniach niezwiązanych z pracą. Pan Przemysław blokował mnie przez dwa miesiące, podczas których zapewniał mnie o tym, że otrzymałam już pracę. Cieszę się, że nie dostarczyłam mu materiałów dotyczących marketingu i social media, jednak i tak dowiedział się ode mnie dużo. Włożyłam serce i pracę w przygotowanie wszystkiego a zostałam wykorzystana i niekulturalne potraktowana. Przestrzegam!
Pracowałem tam i teraz się tego wstydzę. Zastanawiam się, skoro jeszcze firma istnieje, czy już zmądrzeli i przestali robić z mokrego drewna. Poza tym, może na zdjęciach te wyroby jakoś wyglądają ale jakie one mają być jeżeli wykorzystanie materiału jest ważniejsze od jakości i robi się z najgorszego g..., bo każdego odpadu szkoda. Płaca była jako- taka, dopóki nie ruszyła fala reklamacji. Z ojcem można było się jeszcze dogadać ale głupota i arogancja młodego szły w parze z jego wysokim mniemaniem o sobie i brakiem szacunku dla ludzi z którymi miał do czynienia.