PROPOINT S.A.

Minęło już kilka miesięcy od mojego pożegnania z firmą, w której przepracowałem kilka lat, dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, by opowiedzieć o pracy w PP. Na samym początku chciałbym podziękować fantastycznym ludziom poznanym na projektach, którzy najczęściej po cichu opuszczają firmę, by szukać szczęścia gdzie indziej. Kto zostaje w firmie na dłużej? Zostają ci, którzy łudzą się, że zarządcy pójdą po rozum do głowy, zmieniając politykę firmy i osoby chcące robić karierę, ślepo wykonujące rozkazy płynące z góry, najczęściej ze szkodą dla szeregowego pracownika. A życie takiego pracownika, nawet gdy robota nie goni, nie jest usłane różami. Starożytni Egipcjanie odmierzali czas dobowy w godzinach, natomiast w PP odlicza się czas w "jednostkach zadaniowych". Konia z rzędem temu kto wie, ile taka "jednostka" trwa, bo po spędzeniu dziesięciu i pół godziny w pracy, można wpisać do systemu rozliczeń, dziesięć takich jednostek. Wartość jednostki jest zależna od stażu pracy, starzy pracownicy zaczynali od (usunięte przez administratora), a młodsi dostali (usunięte przez administratora) Tak naprawdę w przypadku wartości "jednostek" sky is the limit, ale większość ludzi dochodzi do 50/60 i odchodzi. W miesięczną sumę "jednostek" wpisane są diety zagraniczne, jednak przy niskiej stawce obiektowej i braku nadgodzin, pobyt w krajach takich jak Szwecja, czy USA, jest bardzo uciążliwy. Dojazdy do pracy są skromnie opłacane, choć trzeba przyznać, że kiedyś nie były w ogóle. Najczęściej wyjeżdża się w nocy i po dziewięciu godzinach w samochodzie, można spokojnie rozpocząć dziesięcio i pół godzinną pracę, o ile nikt nie zaśnie za kierownicą, bo często kierowcami są ludzie, którzy na co dzień nie używali samochodów, a ich doświadczenie kończy się na placu manewrowym w lokalnym WORDzie. Wypadki w firmie nie są rzadkością i strach pomyśleć co by było, gdyby ktoś na dłużej dostał L4 i osiemdziesiąt procent stawki biurowej, której przecież daleko do średniej krajowej. Nerwowość na projektach wprowadza duża rotacja pracowników. Firma nie przyciąga kandydatów z doświadczeniem, lecz skupia się na ludziach młodych, tanich i nie znających realiów rynku co sprawia, że projekty są ciągnięte przez kilka osób, a reszta w tym czasie szkoli się, robiąc przez kilka pierwszych miesięcy za statystów. Mieszkania wynajmowane przez firmę, są różne, jednak na każdym projekcie znajdą się te poniżej poziomu godności statystycznego Europejczyka, lub w znacznej odległości od fabryki. Wspólnym mianownikiem większości mieszkań jest brud, ale to akurat w większości wina pracowników, choć ja ich usprawiedliwiam, bo kto chciałby spędzać resztę dnia jeżdżąc na szmacie? Jak widać, w każdym aspekcie działalności firmy jest cięcie wydatków. Brak szkoleń z zewnętrznymi instruktorami, problemy z dostępnością odzieży roboczej, brak premii i dodatków, niskie pensje, praktycznie nieobecny socjal. Firma bardzo dba o swój wizerunek w social mediach i dumnie prezentuje biuro w Gliwicach, lecz w opinii ludzi z branży, stała się memem. Komu polecam pracę w PP? Na pewno osobom niedoświadczonym, których nie przyjmą firmy integratorskie o wysokiej renomie, jednak niech to nie będzie firma pierwszego wyboru. Po odbiciu się od kilku drzwi, śmiało możecie aplikować do ProPointu.