brak papieru toaletowego to jednak standard w tej pracy i dodam mydla do mycia rąk ogolnie tragedia raz nie bylo tego i tego, walsne przybory do pisania i to straszenie zwolnieniem w sytuacji gdy brakuje takich elementarnych rzeczy ;) ucinane sa pensje nakladane kary jakies targety smieszne to i zenujace
To co się obecnie wyprawia to jest paranoja. Mam spore doświadczenie w tej branży nie tylko w inposcie, nie boje się cięzkiej roboty ,ale to już powoli ponad moje siły Od lipca weszły u nas tablety, z których 1/3 po tygodniu użytkowania wróciła do serwisu, do tego wadliwe rysiki - baterie aaaa, zamówione jakieś stare - padały po dniu pracy... stres, nerwy przez to bo robota leży, trzeba wszytko czasować - robić papierowe listy znowu je opisywać - na dzień dobry 2-3 godziny w plecy. Ludzie rezygnują - stara gwardia, która myślałem że jest nie do zniszczenia kruszy sie dzień po dniu.. zostają same świeżaki, które po operacji czyszczenia rejonu wyperda...ją jak najdalej. Dla świeżaków zero umowy na twarz - wszystko na zasadzie jka się sprawdzisz przez tydzien to i umowe dostaniesz (sic!) Zastępstwa robią się nie do ogarnięcia, terminy gonią, kierownictwo to czysta amatorka, nie potrafią ogarnac podstawowych rzeczy na odziele, nawet kur..a papieru w kiblu nie ma. Cały czas straszenie, że cię zwolnia itp. wiem że to nie wymarzona robota, ale są ludzie którzy na prawdę nie mają wyboru i przyjdą za miskę ryżu robić bo mają komornika na (usunięte przez administratora) np - i im już zależy - i własnie takich ludzi się wykorzystuje, często tyrają po 10 -12 godzin dziennie.. i ciągną ten (usunięte przez administratora) zamiast dostac godziwą wypłate to i tak (usunięte przez administratora) im jakieś kary i wyjda 1000 na łapke. Atmosfera robi sie fatalna.. nikt nikomu nie pomaga.. każdy patrzy swoje zrobić i wypidlac do domu. Obiecywane premie za zastępstwa to czyste mrzonki. Ludzie sie pokapowali i mają wszystko w (usunięte przez administratora) przezcież nie zwolnią wszystkich bo oddział zdechnie.. zostaje tylko liczyć na to że przegrają przetarg na sądówki i wszystko wróci do normalnośći.. połowa ludzi do zwolnienia i zostaną ci co znają się na robocie i potrafią na prawdę godną wypłatę ustukać ze samych zwykłych + ewentualnie allegro bez zbędnych nerwów i stresu.. ehh tak jak było za starych dobrych czasów.
dokładnie tablety to padlina tez mi padł i tez czekam na to ze przetarg wygra poczta wtedy będzie normalnie bez tego biegania opisywania zwrotek zwykłe plus pare poleconych szybko i bez problemow
o niczym nie wiedziałem, pytanie co robili w tej komisji za słupy????
najlepsza linia obrony nic nie wiem nic nie pamietam, błazenada
Nie czytali co podpisują, nie wiedzieli, kto wygrał przetarg, opierali się na błędnych danych - tak wyglądała praca komisji przetargowej, która przyznała Polskiej Grupie Pocztowej obsługę sądów. Przetarg zakończył się skandalem i opóźnieniami w pracy wielu instytucji. Należąca do Rafała Brzoski PGP broni się, że negatywny dla niej artykuł to element rozgrywki o nowy przetarg. Dziennikarze "GW" dotarli do akt śledztwa, które prowadziła Prokuratura Okręgowa w Krakowie. Z akt wynika na przykład, że komisja przetargowa nie czytała dokumentów. Jej członkowie sami się do tego przyznali. Część z nich nawet nie wiedziała, która firma wygrała. Prokuratura twierdzi, że w zasadzie za cały przetarg odpowiadała jedna osoba - kierownik Wydziału Zamówień Publicznych Centrum Zakupów dla Sądownictwa. "GW" przypomina, że działo się tak, choć w komisji zasiadało pięć osób. Prokuratura stwierdza jednak, że nie doszło do przestępstwa, a jedynie zaniedbań służbowych. I powinny zostać wyciągnięte konsekwencje personalne. Przestępstwa dopuścić mogła się jednak spółka PGP, która przetarg wygrała. W dokumentach deklarowała, że ma placówki pocztowe w każdej gminie. Tymczasem według prokuratury brakowało pokrycia w ponad 8 proc. jednostek samorządowych. Ostatecznie jednak prokuratorzy uznali, że do złamania prawa nie doszło, bo PGP nie było świadome, że współpracujące z nią firmy, nie zapewniły pełnego pokrycia kraju. Całą sprawę określili natomiast mianem "defektu intelektualnego". Do zarzutów zapisanych w dokumentach, które opisuje "GW", nie chciało odnieść się Centrum Zakupów dla Sądownictwa. Polska Grupa Pocztowa na nasze pytania o ujawnienie prokuratorskich akt stwierdza, że to kolejny przejaw ataku na nią, jaki prowadzi "Gazeta Wyborcza" . W przesłanym do Money.pl oświadczeniu, stwierdza, że za przeciekiem stoi Poczta Polska, która przegrała przetarg. - Nie po raz pierwszy spotykamy się z przykładami nieetycznych działań Poczty Polskiej, która za wszelką cenę chce obronić pocztowy monopol. Jednak fakt, że w budowaniu przekazu "czarnego pijaru" biorą udział dziennikarze Gazety Wyborczej, zasługuje na zdecydowane napiętnowanie - twierdzi PGP, dodając, że nikt nie zwrócił się do niej z prośbą o komentarz do prokuratorskich akt. Firma wyjaśnia, że "nieprawdą jest, że operator pocztowy miał obowiązek posiadania placówek pocztowych we wszystkich gminach w Polsce na dzień składania ofert. Taki obowiązek istniał na dzień rozpoczęcia świadczenia usług co znalazło potwierdzenie w kilku wyrokach sądowych, przegranych przez Pocztę Polską". PGP uważa też, że publikacja materiału nie jest przypadkowa. W tle ma być rozstrzygnięcie nowego przetargu na obsługę sądów i prokuratur. - To nie PGP ma problem z defektem intelektualnym, tylko "Gazeta Wyborcza" ma problem z defektem etycznym - pisze PGP, nawiązując do tytułu artykułu "Przesyłki z defektem intelektualnym". Przypomnijmy, że pod koniec 2013 roku Polska Grupa Pocztowa należąca do Rafała Brzoski wraz z powiązanymi z nim firmami Inforsys i InPost oraz siecią kiosków Ruch wygrały przetarg na obsługę sądów. Oferta konsorcjum opiewała na 0,5 mld zł i była o ponad 80 mln zł tańsza niż Poczty Polskiej. Był to pierwszy tego typu tak duży kontrakt przegrany przez tę państwową firmę. Od tego czasu konflikt między PGP a Pocztą Polską nabrał jeszcze wyrazistszych barw. Obie spółki wytykały sobie sieć placówek umiejscowionych w sklepikach spożywczych czy nawet składzie węgla. PGP oskarżało państwowego operatora o sabotaż i podkreślało, że prywatny doręczyciel działa dużo sprawniej. Poczta Polska odpowiadała na to wynikami badań - np. takimi, że "według badań Gfk Polonia ma ponad dwukrotnie lepszą terminowość w zakresie przesyłek poleconych priorytetowych niż InPost!
Prokuratura Okręgowa w Krakowie ujawnia ciekawe kulisy publicznego przetargu na pół miliarda złotych. Decyzje podejmowano jednoosobowo, a niektórzy członkowie komisji nie wiedzieli, kto go wygrał. To była jedna z największych klęsk biznesowych Poczty Polskiej w ostatnich latach. Utraciła kontrakt na obsługę korespondencji sądów powszechnych i prokuratur. 18 grudnia 2013 r. to Polska Grupa Pocztowa podpisała umowy ze skarbem państwa. Oferta prywatnej poczty była aż o 84 mln tańsza niż Poczty Polskiej. Umowa skończy się w tym roku. Tymczasem Prokuratura Okręgowa w Krakowie właśnie zakończyła śledztwo w sprawie okoliczności jej podpisywania. Nie czytali oferty? Komisja przetargowa - składająca się z pracowników Centrum Zakupów dla Sądownictwa - pracowała w co najmniej niefrasobliwy sposób. "Podkreślenia wymaga fakt, że (...) aż trzy osoby z pięciu członków Komisji Przetargowej potwierdziły i przyznały, że nie zapoznawały się one z treścią ofert złożonych przez Wykonawców do postępowania o udzielenie zamówienia publicznego ZP -14/2013" - pisze prokurator. I dalej: "Powyższa, ujawniona w śledztwie okoliczność, rodzi pytanie o to, jak członkowie Komisji Przetargowej weryfikowali oferty, dokonywali oceny ich zgodności z wymogami formalnymi i w końcu jak w istocie wyglądał wybór najkorzystniejszej oferty". Zwłaszcza że byli oni podpisani na wszystkich protokołach posiedzeń komisji przetargowej. Część członków komisji nie była nawet w stanie podać nazwy firmy, która wygrała przetarg, ani podwykonawców, którzy mieli uczestniczyć w jego realizacji. "Rozbieżności pomiędzy przesłuchanymi na te okoliczności osobami dotyczą także stawianych przez Zamawiającego wymogów oraz cezury czasowej, w jakiej miały być one spełnione" - podkreśla prokurator Magdalena Michalik. Według niej decydującą rolę przy wyborze oferty pełnił kierownik Wydziału Zamówień Publicznych Centrum Zakupów dla Sądownictwa i jednocześnie przewodniczący komisji przetargowej. Budzi to zdziwienie śledczych, bo komisja przetargowa "będąca przecież organem kolegialnym nie funkcjonowała właściwie". Prokuratura uważa, że mogło dojść do zaniedbań służbowych ze strony członków komisji, ale nieprawidłowości nie noszą znamion przestępstwa. Należy je rozpatrywać w kategoriach odpowiedzialności służbowej. "Defekt intelektualny" Prokuratura zastanawiała się również, czy nie doszło do popełnienia przestępstwa oszustwa przetargowego przez pracowników spółki PGP. Chodzi tutaj o sytuację, w której wprowadza się w błąd określoną instytucję finansową w celu pozyskania od niej środków pieniężnych. Jednym z podstawowych warunków przetargu było posiadanie placówki pocztowej w każdej gminie. "Analiza potwierdziła, że 202 gminy (...) nie miały ani jednej placówki pocztowej, co stanowiło ok. 8,15 proc. ogólnej liczby gmin w kraju" - pisze prokuratura. Tych placówek nie miała ani PGP, ani podmioty udzielające jej wsparcia. Największe problemy były w województwie podlaskim (brakowało 20 placówek na 118), warmińsko-mazurskim (brakowało 21 placówek na 116) oraz mazowieckim (brakowało 44 placówek na 314 gmin). Jednak zdaniem prokuratury nie można mówić o przestępstwie. Dlaczego? "Pełnomocnik spółki Polska Grupa Pocztowa co prawda działał w określonym celu będącym znamieniem występku z art. 297 par. 1 k.k. (chciał bowiem wygrać postępowanie przetargowe i uzyskać dla spółki PGP zamówienie publiczne ZP - 14/2013), ale jednocześnie mógł być obarczony określonym defektem intelektualnym, który powodował, iż pozostawał on w nieświadomości co do nierzetelności oświadczenia, jakie w postępowaniu ZP-14/2013 złożył i podpisał". Co to za "defekt intelektualny"? Tok rozumowania prokuratury jest następujący: PGP wiedziała, że sama nie jest w stanie spełnić warunku o placówce w każdej gminie, ale dobierając podwykonawców (InPost, Ruch, Inforsys), mogła mieć przekonanie, że z ich pomocą będzie w stanie objąć siatką placówek pocztowych cały kraj. Subiektywnie jej oświadczenie - według prokuratury - było więc prawdziwe. A poza tym brakowało placówek na terenie "zaledwie" 202 gmin. Więc prokuratura umorzyła postępowanie. Zapytaliśmy Centrum Zakupów dla Sądownictwa, czy planuje przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego w tej sprawie i wyciągnięcie konsekwencji służbowych wobec członków komisji decydującej o niebagatelnej kwocie pół miliarda złotych? Nie dostaliśmy odpowiedzi. *----------------* Analiza potwierdziła, że 202 gminy (...) nie miały ani jednej placówki pocztowej, co stanowiło ok. 8,15 proc. ogólnej liczby gmin w kraju I PO TEMACIE.... ;)
potwierdzam otrzymalem swiadectwo pracy przez poczte polska, jakim cudem inpost sam wysyla przez poczte polska a sady zgodzily sie na przesylanie waznych rzeczy przez inpost?
inpost zarabia kosztem pracownikow, stosuje niewolnictwo, jakieś normy poganianie.Przełozonymi sa z reguly głąby kapuściane, naklaniaja do łamania prawa .Co najbardziej smieszne sam wazne rzeczy wysyła Poczta Polska ;)szkoda tych biednych ludzi co maja doczynienia z sądami często nie ze swojej winy.
Dobrze, Andrzejku - nie przeidzie - haha. Kobieta napisała, co jej leży i tyle. Z drugiej strony widziałeś kiedyś ulotkę, czym jest inpost? Opisująca, co robi ta firma i tłumacząca, że jest niejeden a prawie 200 firm pocztowych w kraju? Przydałaby się taka akcja informacyjna, właśnie po wygraniu sądówek. Ale dla pana B. liczy się tylko kasa, która od 1 I 2016 się skończy najprawdopodobniej. Osobiście tez zlewałem takich ludzi, nie pasowało, awizo, rączka, płotek lub skrzynka i leciałem dalej.
jesli jeszcze nie przestalas sie takimi bzdetami przeimowac juz ci nie przeidzie
Bycie doręczycielem w InPoście to cieżki kawałek chleba. Nie wiem, jak u was, ale ja mam np. stałą stawkę 1500/mc plus zwrot z paliwa (gmina wiejska). I już pominę fakt, że mój tablet poszedł do zwrotu z powodu błędów technicznych i czekam na niego drugi tydzień, przez co pracuję jeszcze naliście papierowej (co w sumie mi odpowiada). Dzisiaj wróciłam z pracy urobiona po łokcie, bo wyobraźcie sobie, że miałam do doręczenia 500 listów zwykłych i 63 listy polecone, (a zdarzają sie dni, że jest ich ponad 100). Zrobiłam 140 km. Dobrze jest, jak nie muszę ze swoich dokładać do paliwa, bo jak się rozwozi pocztę auto pali masakryczne ilości. Opłaca mi się to? Patrząc na kolegów z innych rejonów - nie. A kiedy doręczam jakis list i słyszę od kogoś: "Inpost, to wy zostawiacie listy w rowach" to sie nóż w kieszeni otwiera. Serio, nie wiem skąd ludzie biorą takie wymysły, bo u mnie w rejonie na pewno takich zdarzeń nie było. Osobiscie w końcu dostarczam wszytsko. Jasne, przy takich ilościach zdarza mi się dostarczyć coś po terminie. Ale biuro wymaga czasami rzeczy niemożliwych. Ludzie, miejcie litość nad tymi biednymi doręczycielami. Na moim rejonie pracuje 3 listonoszy z Poczty Polskiej. Fajni ludzie, serio. I bardziej opłaca im się praca, mimo wszytko. Pracuję już prawie rok na ternie, a mimo to słyszę ciąge: "A co to? znowu nowa listonoszka?", "A *** ma urlop?", "A *** już nie roznosi?". Serio, po dziesieć razy tłumaczę ludziom, że jestem z InPostu, a nie z Poczty Polskiej. I co to właściwie jest. A potem ludzie podsumowują: "A po co robią jakieś nowe wymysły?", "Dobrze było, jak było jedna poczta i wszystko było dobrze". Ludzie dra mordy o byle co. "Nie chcę, żebyście mi doręczali pocztę, niech mi doręcza Poczta Polska". No ciekawe, jak ja mam to niby zmienić? Jedna babka, co wrzucałam list do jej skrzynki, straszyła mnie reklamacją i wrzeszczała na mnie przez kilkanaście minut, bo ma komornika i to moja wina. Jak mam jej wytłumaczyć, ze to, że poprzedni pracownik był nie ok, to nie znaczy, że ja też? Bo przecież to pół roku jej w niczym nie utwierdziło. Takich historii jest mnóstwo. Już nie mówiąc, że w niektórych wioskach diabeł mówi dobranoc. Serio, nie ma asfaltu, domy są od siebie oddalone conajmniej po 3 km, jak nie lepiej. Szukaj odbiorcy po lasach. Kilka razy spotkałam sie z tym, że świnie po drodze (oczywiście polnej biegały). Już nie mówiąc o innych urokach takich "zapadłych wsi". A jaka jest przyjemna jazda zimą tam? Nigdzie już śniegu nie ma, a tam jest. Ogólnie lepiej mieć auto tylko nadajace się na złomowanie, bo w przeciwnym razie Twoje po krótkim czasie też bedzie sie do tego nadawało. Szkoda, bo w normale dni, kiedy nie ma roboty nie do ogarnięcia, to lubię tą pracę. Sprawia mi to nawet przyjemność. TYLKO, SZANUJCIE BARDZIEJ, DO CHOLERY, PRACOWNIKÓW! I PRZYDAŁABY SIĘ NORMALA WYPŁATA, A NIE JAKIEŚ KPINY.
Skoro była nazwa firmy, to zawracam honor, ok. Ja dzisiaj miałem przesyłkę - adres to dworzec pkp, kilkanaście boxów itp. Nie szukałem. List zwrócony z odpowiednia adnotacją. Ludzie są debilami jednak!
czyli awiza nie zostawił ani 1 ani 2 albo napisal firma nie istnieje i zwrocil do nadawcy
Jak ktoś jest debilem i adresuje na samo imię i nazwisko, gdzie budynek to 60 biur, to tak jest. Nigdy więcej jełopów adresujących przesyłki! A tak serio CEDIG wykrywa tam 14 firm ;)
nawet jakby nie napisal nazwy firmy w co watpie inpost niewiadomo jakim cudem by awizowal z adnotacja ze firma nie istnieje
to jest standard doreczyciele sa tak obładowani ze czesc przesylek nie sa w stanie rozniesc i zwracaja do nadawcy musza wskazac powod to wymyslaja ze bledny adres jak jest prawidłowy;]
NIGDY WIĘCEJ!!! We wtorek 07-07-2015 została nadana paczka. W piątek 10-07-2015 po południu podobno okazało się, że dane adresowe są niezgodne, a przecież ul. Chorzowska 108 w Katowicach to adres, który istnieje. Przesyła do dnia dzisiejszego jest w drodze do nadawcy. PORAŻKA!!! NIGDY WIĘCEJ PRZESYŁANIA PACZEK PRZEZ INPOST!!!
i nadal wciskacie przesyłki sądowe dzieciom zeby zarobić?
(usunięte przez administratora)
Hej.u mnie w oddziale wrocilismy do starej zasady-ZPO jest na papierowej liscie wydan a EPO na tablecie.a to kolezanko ulatwia prace pozdro
no niestety doreczycielami sa osoby skazane z tzw półświadka, w reklamacje rozpatrują kelnerki i barmani, później dzwonią babki do odziału z Sądu i mówią ze sie modlą zeby inpost nie wygrał ;)
Często zadawane pytania
-
Jak się pracuje w InPost S.A.?
Zobacz opinie na temat firmy InPost S.A. tutaj. Liczba opinii, które napisali obecni i byli pracownicy oraz kandydaci do pracy to 73.
-
Jakie są opinie pracowników o pracy w InPost S.A.?
Liczba opinii, które napisali obecni i byli pracownicy to 51, z czego 3 to opinie pozytywne, 41 to opinie negatywne, a 7 to opinie neutralne. Sprawdź tutaj!
-
Jak wygląda rekrutacja do firmy InPost S.A.?
Kandydaci do pracy w InPost S.A. napisali 10 opinii na temat procesu rekrutacyjnego. Zobacz szczegóły tutaj.