rozmowa to juz polowa sukcesu, powodzenia!
dikladnie, tez nie mialem wymaganego doswiadczenia jakie bylo napisane w ofercie, ale sprobowalem zadzwonili i ide na rozmowe.
Nic ci nie zaszkodzi jak sprobujesz, bo co masz do stracenia? W najgroszym wypadku nikt sie nie odezwie i vie na rozmoqe kwalifikacyjna nie zaprosza.
pół roku to zawsze coś, jednak wydaje mi się, że potrzebowałbyś większego doświadczenia. lepiej sprawdź tą ofertę i co w niej dokładnie pisze.
Wysłałam CV i na drugi dzień dostałam telefon, żeby umówic się na spotkanie rekrutacyjne. Termin Spotkania wyznaczyli mi na tydzien pózniej (7 dni czekania).
Czemu tak długo czekam?
-
Poziom rozmowy:
- Rezultat: Dostałem pracę
inpost jest do bani, trzebaby wywalic kadre zarzadzajaca przede wszystkim reklamacji, szkoda pomyslu brzoski
Inpost nie gubi prochów, bo nikt normalny by ich taką firma nie wysłał. A to różnica. Wszędzie są wpadki, ale twierdzenie, że w inpost jest ich mniej na np. milion przesyłek, niż w pp, to głupotka. Stąd wyciągam wpadki tego łoperatora. Przecież oni są tacy idealni, że nawet firmę do pisania pozytywnych komentarzy wynajęli. Taką jakość mają, że muszą się bronić nieprawdziwymi wpisami, że są ah oh eh ;) Porzucenie przesyłek w lasie kiedy się zdarzyło pracownikowi pp? Daj mi linka....
Kto kogo nauczyl?patrz centralne urzedy
Taka, a jak do firmy to pieczątka z ziemniaka. Te wszystkie senacje inpostu są wyciąganie i nagłaśniaNe przez pp. Jak ktoś śledzi takie rzeczy w pp to tam też się zdarzają 'wpadki'. PS. Inpost chociaż nie gubi prochów hehe
mogl sie podpisac na zpo ze doreczone
Wywalił listy sądowe, polecone, bo miał za dużo pracy i się nie wyrobił? Na mózg mu padło? W takiej sytuacji zwraca się listy do oddziału i prosi o od skanowanie... Widać nie grzeszy inteligencją.
To nieprawda, tylko informują o takiej możliwości. W sytuacji, w której uciekają nam przychody z podstawowej działalności, musimy szukać wzrostu sprzedaży w innych miejscach. W innym przypadku musiałbym zwalniać ludzi. Poczta ma najlepszą sieć w Polsce, dzięki której można dotrzeć z prostymi produktami do ludzi z miast poniżej 50 tys. mieszkańców. Do ludzi mniej wyedukowanych finansowo, którzy są narażeni na nieuczciwe praktyki i horrendalne oprocentowanie firm pożyczkowych. A my, jako firma polska, narodowy operator pocztowy, jesteśmy z definicji przygotowani do świadczenia prostych usług finansowych na przejrzystych zasadach. Tak naprawdę dotychczas głównym ograniczeniem zwiększenia sprzedaży produktów finansowych był kapitał Banku Pocztowego, dlatego teraz chcemy pozyskać środki na dalszy rozwój. Ale ten problem był od dawna. Na podwyższenie nie zgadzał się drugi mniejszościowy akcjonariusz, bank PKO BP. Dlaczego Pan oraz Zbigniew Jagiełło, dwóch bankowców z państwowych firm, nie mogliście się dogadać? Przecież dobrze się znacie. To prawda, nawet byłem przy tym, jak Zbyszka zatrudnialiśmy w Grupie Pekao SA, i do dziś się świetnie rozumiemy. Mieliśmy po prostu rozbieżne zdanie na temat przyszłości Banku Pocztowego. Ja zawsze byłem za tym, żeby dać mu szansę na rozwój, bo jest to polski bank, bezpieczny i mający zaufanie klientów… ...a on traktował go jak swoją konkurencję i proponował odkupienie go od Poczty? My jesteśmy konkurencją dla lokalnych firm pożyczkowych czy banków spółdzielczych. Idziemy do nieubankowionych klientów z mniejszych miejscowości z trzema rodzajami lokat i trzema kredytami. Nie przypominam sobie, żeby to było w strategii PKO BP. Z naszych analiz wynikało, że wyjęcie banku z Poczty oznaczałoby stratę 700 mln złotych, a PKO BP nic na tym nie zyskiwało. Poza tym mam 80 tys. ludzi w firmie i Bank Pocztowy jest ważny, żeby za jego pomocą zwiększyć przychody, tak aby nas było stać na zatrudnianie ludzi na etat, a nie – jak nasza konkurencja – na umowy śmieciowe. Ale już się dogadaliśmy. A zna się Pan z Rafałem Brzoską, twórcą InPostu? Swoją konkurencję znam doskonale, codziennie rano czytam, co zrobili np. na Cyprze lub w Rosji albo jakie mają plany odnośnie do redukcji zatrudniania ludzi w oparciu o umowy na etat lub o bliskiej im idei w USA, gdzie można zatrudnić jednego dnia i zwolnić następnego. Pamiętam, że jak zakładaliśmy mBank, to dzień zaczynaliśmy od śledzenia tego, co się dzieje w Inteligo. Obserwowanie konkurencji wchodzi w nawyk i postanowiłem przenieść tę praktykę również do Poczty. W ten sposób łatwiej się działa, wiedząc, jakich błędów nie robić. Dlaczego przegraliście z nimi tak ważny kontrakt na obsługę sądów i prokuratur? Bo liczyła się tylko cena. Moja firma zatrudniająca na umowy o pracę 80 tys. ludzi musiała konkurować z firmą, która – jak wynikało z papierów – na etatach miała zatrudnionych osiem osób. Mając ludzi na śmieciówkach, zawsze można dać cenę o 30–40 procent niższą, a my możemy walczyć tylko jakością i bezpieczeństwem usługi. Ale w Polsce uznano, że im bardziej zliberalizujemy rynek, tym lepiej, bo liczy się niska cena, jaką na końcu zapłaci konsument. Takie uzasadnienie usłyszałem od jednego z podsekretarzy stanu, kiedy tłumaczyłem, że dla mnie ma znaczenie, czy kupuje polskie jabłka, o ile mają odpowiednią cenę i jakość. Bo potęgę gospodarczą budujemy tu, w Polsce, jeśli chcemy mieć sprawne państwo, musimy mieć sprawną infrastrukturę, dzięki której obsłużymy tak kluczowy element państwa jak korespondencja sądów i prokuratur. Poza tym, jak pokazały ostatnie kryzysy gospodarcze, kapitał ma narodowość i dla mnie ma znaczenie, że podatki płacę w kraju, oddając około 1 mld złotych do budżetu w Polsce. A nie na przykład na Cyprze. A jak na liberalizację patrzy człowiek, który całą swoją karierę związał z tak konkurencyjnym rynkiem jak bankowość? Ależ ja uważam, że liberalizacja rynku jest potrzebna, bo skłonność każdej dużej firmy do zmiany jest niewielka. Wystarczy spojrzeć, jak niesamowicie podniósł się standard usług we wszystkich bankach, kiedy na rynek weszły zagraniczne instytucje. Konkurencja jest jak tlen, wystarczy spojrzeć na usługi kurierskie. Kiedyś mieliśmy 100 proc. rynku, ale przez to, że Poczta długo uważała, że nie musi się starać ani walczyć, mamy obecnie 25 procent, a było już blisko 10 procent. Udziały w rynku odzyskujemy po bardzo zażartej walce z międzynarodowymi potentatami. W 2014 roku odnotowaliśmy rekordowy, 16-proc. wzrost wolumenu nadanych przesyłek, zdecydowanie przekraczający wzrost całego rynku. I czy ja domagam się jakiegoś specjalnego traktowania? Nie. Wystarczyło zmienić podejście do usługi, wykorzystać sieć i markę i dziś rośniemy najszybciej na rynku. Dlaczego dziś największym wyzwaniem
Ja się niczego nie boję, bo na Pocztę patrzę przez pryzmat cykli koniunkturalnych w gospodarce, a nie cykli wyborczych. Moją siłą jest skuteczna realizacja strategii Poczty i zaufanie ludzi. Co do pana ministra, to poznałem go dopiero, gdy zostałem prezesem. Ryzyko zmiany właściciela istnieje zawsze, również w firmie prywatnej. Gdy zaczynałem pracować w sektorze bankowym, średni czas bycia prezesem banku wynosił pięć lat, dziś jest to około dwóch lat. Nowy właściciel może mieć inne spojrzenie, ale jeśli rozumie, że przyszłością poczty są paczki i usługi kurierskie, szybka i sprawna obsługa klientów, również tych pozyskiwanych dzięki naszemu serwisowi internetowemu i również tych zainteresowanych bankowością i ubezpieczeniami, to nie będzie wszystkiego wywracał, bo w ten sposób stracimy tylko rozpęd, czas i pieniądze. Poczta nie jest ani PO, ani SLD, ani żadnej innej konkretnej partii. Jesteśmy jak mała Polska: 80 tysięcy pracowników to z rodzinami około 350 tysięcy ludzi, czyli średniej wielkości miasto wojewódzkie. Ja hołduję idei ekumenizmu – bo interesuje mnie tylko to, co możemy zrobić dobrego dla firmy, a nie to, jak kto głosuje w referendum czy wyborach. Przejście z rynku komercyjnego do państwowej firmy zawsze jest jakimś szokiem. Co Pana najbardziej zaskoczyło w Poczcie? Na początku miałem wątpliwości, czy się odnajdę. Moje wcześniejsze doświadczenia z Pocztą nie były najlepsze – ścigałem listonosza, który uparcie wrzucał mi awiza do skrzynki w czasie, gdy byłem w domu. Z drugiej strony, miałem trochę doświadczenia w porządkowaniu państwowych firm. Ponieważ przychodziłem z mBanku, czyli najnowocześniejszego internetowego banku na rynku, to pamiętam, że na początku zapytałem o e-usługi, jak je robimy. Ówcześni dyrektorzy powiedzieli mi, że jeszcze jest na nie za wcześnie, choć wszyscy w Europie je już robili, poza tym w firmie nie ma zgody na oferowanie klientom usług internetowych, bo one oznaczają utratę miejsc pracy, na co nie zgadzają się związki. Nie rozumieli, że jeśli my nie zaoferujemy możliwości wysyłania kartek albo listów poleconych z internetu, to zrobi to ktoś inny. Poszedłem do związków, a oni zdziwieni powiedzieli, że pierwszy raz o tym słyszą i nikt ich wcześniej o usługi w internecie nie pytał. Wykorzystałem to i stworzyłem nową strategię odnośnie do e-usług. Zapowiadał Pan, że w 2015 roku znikną kolejki na poczcie. I znikają. Klienci coraz rzadziej przychodzą na pocztę odebrać przesyłki, bo premiujemy listonoszy, którzy doręczą ją do rąk własnych, a nie zostawią awizo. Otwieramy kolejne samoobsługowe strefy klientów czynne 24 godziny, do końca przyszłego roku chcemy ich otworzyć 200. Do tego dochodzi naturalny proces spadku liczby wysyłanych listów, na przykład dlatego, że przedsiębiorcy już nie muszą co miesiąc komunikować się z urzędem skarbowym – robią to drogą elektroniczną. No dobrze, ale kolejki nadal są. Powstają w momencie kumulacji klientów, do których dochodzi rano i po południu. Nie mogliśmy nic z tym zrobić bez przeprowadzenia zmian w układzie zbiorowym. Dogadaliśmy się z pracownikami i teraz będziemy mogli elastycznie zmieniać godziny ich pracy, tak by lepiej się dostosować do ruchu klientów na poczcie. Problemem był też system komputerowy, w Poczcie istniało 720 baz danych, przechodzenie między nimi często zawieszało system. Teraz wdrożyliśmy nowy system, pocztowcy będą pracowali w bardziej intuicyjnym i dotykowym menu. Dużo naszych usług jest już także dostępnych w sieci. Mamy np. e-awizo, czyli możliwość otrzymywania SMS-em lub e-mailem informacji o nadejściu listu poleconego. Dzięki naszej platformie Envelo możemy kupić znaczki przez internet, nadać list, wysłać kartkę pocztową. Sprzedawcy internetowi, czyli ci, którzy wysyłają najwięcej paczek, mogą je rejestrować w naszym systemie i potem tylko zostawić w placówce. Już niedługo pojawi się nowy produkt, neopaczka, dzięki któremu również opłacimy ją online. Inny sposób to wydłużanie czasu pracy wielu placówek, by dostosować godziny ich funkcjonowania do rzeczywistych potrzeb klientów. Mnie cieszy, że gdy przychodziłem do Poczty, działalność związana z obsługą klientów była niedochodowa, co roku musieliśmy dopłacać do niej 400 mln złotych. Dziś jesteśmy na zero. I nie osiągnęliśmy tego, zamykając placówki, ale zmniejszając ich zaplecze. Na przykład poczta przy placu Konstytucji w Warszawie miała straty, a kiedy przenieśliśmy ją do mniejszego lokalu, na ulicę Poznańską, zaczęła zarabiać. Przechodzimy przez to, przez co przechodziły banki, i tak jak w bankach kolejki znikną. Podobno pocztowcy narzekają, że muszą sprzedawać kredyty. To nieprawda, tylko informują o takiej możliwości. W sytuacji, w której uciekają nam przychody z podstawowej działalności, musimy szukać wzrostu sprzedaży w innych mi
Witaj Ogłoszenie może już być nieaktualne ponieważ z tego co wiem, Zielona Góra ma już handlowca który dla nich pracuje
wiecie moze czy na stanowisko przedstawiciela handlowego trzeba miec jakies kilkuletnie doswiadczenie, pol roku przepracowalem na podobnym stanowisku i nie wiem czy to wystarczy. widzialem ogloszenie na ten etap w okolicach zielonej gory.
beso, jesteś kolejnym wpisem podstawionym przez inpost. Styl pisania rozpoznać idzie na kilometr. Nie było podobnych przypadków? Człowieku? Ile nie jest ujawnionych? Przejrzyj ten portal od początku, to się przekonasz, ze w ciągu ostatnich 2 lat była masa takich przypadków. Słaba płaca, słaba praca - to dewiza inpostu, stad takie przypadki były, są i będą! Kwestią gustu jest wysłać list i czekać, aż 100 km dalej znajdzie się po 5 dniach roboczych. Tak, to kwestia gustu. Także mało wiesz... ;)
no jasne ze nie wygraja to by byla juz przesada
29 wrzesień 2015: Plik listów zaadresowanych do mieszkańców Wejherowa znaleziono w lesie koło Kalwarii Wejherowskiej. 31 sztuk zakopertowanej korespondencji zamiast trafić do adresatów, znalazło się w lesie. Funkcjonariusze Straży Miejskiej patrolujący rejon Kalwarii Wejherowskiej zostali powiadomieni przez mężczyznę zbierającego grzyby, że w lesie pod drzewem leży niedoręczona korespondencja. Okazało się, że są to przesyłki adresowane do mieszkańców Wejherowa. Postępowanie w tej sprawie przyjęła wejherowska policja.
Wkleję później tekst z wybiórczej (raczej najlepsze teksty, bo ochrona praw - wiadomo). Sądówki? 8 października następny termin, chodzą słuchy, że inpost już wie, ze nie wygra. I gut. Lipa musi odpaść.
Czy ktoś wie, jak wygląda sytuacja z przetargiem na sądówki ?
Możesz w skrócie powiedzieć co czym jest tekst?
Często zadawane pytania
-
Jak się pracuje w InPost S.A.?
Zobacz opinie na temat firmy InPost S.A. tutaj. Liczba opinii, które napisali obecni i byli pracownicy oraz kandydaci do pracy to 70.
-
Jakie są opinie pracowników o pracy w InPost S.A.?
Liczba opinii, które napisali obecni i byli pracownicy to 49, z czego 3 to opinie pozytywne, 39 to opinie negatywne, a 7 to opinie neutralne. Sprawdź tutaj!
-
Jak wygląda rekrutacja do firmy InPost S.A.?
Kandydaci do pracy w InPost S.A. napisali 10 opinii na temat procesu rekrutacyjnego. Zobacz szczegóły tutaj.