Opinie o Leroy Merlin Sp. z o.o. w Kraków

Po wielu latach pracy w tej firmie szczerze odradzam pracę ludziom nastawionym na rozwój. Na początku słyszysz o tradycjach w firmie, wartościach, wiedzy przekazywanej, szkoleniach i szacunku...nic takiego nie istnieje. W firmie panuje metoda kija i marchewki, bardzo długiego kija, musisz wykazywać się ponad przeciętnie, więcej i więcej, a i tak na koniec dowiadujesz się, że się nie nadajesz, bo nie lizałeś tam gdzie trzeba, a w pracy wykonywałeś wszystkie swoje obowiązki rzetelnie i sumiennie, to wszystko mało, trzeba wiedzieć komu i gdzie. Zazwyczaj awansują bezwzględni ludzie "mali" bez zasad, honoru i wiedzy, dla których liczy się tylko kasa i własny tyłek, często bez wymaganych studiów, czy też umiejętności posługiwania się innym językiem niż polski. Premia rzadko, musisz wypracować wynik, który każdego roku jest zawyżany, jak nie jest realizowany to zbiera się wszystkim, wprowadza się chore plany naprawcze, no i ta karta DOM albo PRO, których trzeba zakładać multum, najlepiej wszystkim, po to, żeby firma mogła inwigilować, co klient kupuje, kiedy i gdzie, a potem mogła atakować mailami i SMS-ami. Żeby dostać podwyżkę, trzeba zrealizować cele roczne, które zleca kierownik, każdy pracownik ma inne, więc jeden ma lżej drugi ciężej. Na rozmowie okazuje się, że mało, a jeżeli już się uda to można podwyżki nie dostać, bo akurat firma nie ma pieniędzy. Były sytuacje, że pracownicy szli na wolne, potem musieli wypisywać wnioski urlopowe, bo przełożony wstawił im urlop. Dyrektor w jednym ze sklepów przepytywał pracowników z UŻ, twierdząc, że najważniejsza dla nich powinna być praca, a nie rodzina, bo jak nie będą mieć pracy to za co utrzymają rodzinę. Szkolenia to też porażka, na szybko, kiedyś się wyjeżdżało, potem były przy półce z przedstawicielem handlowym, teraz tylko listy do podpisu, że szkolenie się odbyło. Ciągła rotacja, nowy pracownik dostaje większą kasę, niż ten wieloletni i doświadczony, który się nie zwolni, bo się boi. Przepisy BHP są w teorii, ale w praktyce wygląda to zupełnie inaczej, kobiety ciągną ciężkie palety, albo dźwigają kilogramy, ale nikt im przecież nie każe, tylko ktoś to musi zrobić. Kolesiostwo i kumoterstwo, przełożeni wiążą się z podwładnymi i niby jest wszystko ok. Poza tym bardzo dużo pracy, przy całej masie nie działającego sprzętu i aplikacji. Cenówki, które trzeba wymieniać codziennie, drukują się ich tony, całe koszyki, trzeba grzebać w koszykach, żeby znaleźć swoje, zrypa jak się coś nie zgadza, codziennie skanowanie braków, wymiana TG często, zwroty do dostawców, AVS, wystawienie akcji handlowych z cenami, plakatami i oznaczeniami. Kiedyś w sklepach plakaty drukowali dekoratorzy, teraz musisz zrobić to sam. Trzeba pilnować wszystkich terminów i nikogo nie obchodzi, że jesteś sam na dziale, góra nie ma bladego pojęcia, jak wygląda praca na dole, im się wydaje, że wszystko robi się samo, no i jeszcze obsłuż klienta. Brak ludzi do pracy, zaczynają przyjmować ukraińców, którzy nie mówią po polsku he he he, a największy kabaret jest jak przyjeżdża prezes, trawa na zielono, albo bardziej na zielono, a normalnie to (usunięte przez administratora) i bajzel...na szczęście mnie tam już nie ma, sugestii dla firmy nie mam, bo głos pracowników nie jest dla nich ważny, dla aplikujących rada, praca na chwilę, są inne wartości takie jak rodzina i zdrowie, no i żeby można było spojrzeć w lustro.