Benefit Systems S.A.

Firma BS była jedną z kilku do jakich aplikowałam w ciągu ostatnich tygodni. Nazwę stanowiska pozwolę sobie zachować dla siebie, ale odniosę się do rekrutacji i moich obserwacji w porównaniu z innymi ofertami na rynku, bo ogłoszenie BS jest z pewnością zauważalne i wyróżnia się ilością oferowanych benefitów. Pierwszy etap rekrutacji to rozmowa z przedstawicielem działu HR, którą przeszłam pomyślnie. Dopytałam o to do kiedy prowadzona jest rekrutacja i uzyskałam odpowiedź, że tyle ile będzie konieczne do znalezienia odpowiedniego kandydata. Na drugim etapie była rozmowa na Teamsach (około 45 min) z panią, która poprzednio ze mną rozmawiała i osobą z szczebla managerskiego. Tak naprawdę w ocenianiu mnie brały udział co najmniej 3 osoby, bo nie dało się ukryć, że obecne na spotkaniu online osoby w międzyczasie konsultowały się z towarzyszącymi im pracownikami, ale tych nie było już widać. Spotkanie nie było stresujące, rozmowa była swobodna, zadawano mi dużo pytań i nie przerywano moich wypowiedzi. Można było odnieść wrażenie, że pracodawca chce jak najlepiej poznać pracownika i powody, dla których chce zmienić pracę. Ja jestem w na tyle komfortowej sytuacji, że pracy zmieniać nie muszę, ale chcę, bo uważam, że obecny pracodawca nie może zaoferować mi nic więcej w perspektywie nadchodzących lat. To co po drugim etapie nadal owiane było tajemnicą w BS to wynagrodzenie za pracę na tym konkretnym stanowisku. Dostałam też informację, że szukają więcej niż jednej osoby, bo obecni pracownicy potrzebują więcej rąk na pokładzie. Po drugim etapie otrzymałam feedback i zostałam zaproszona na trzeci etap rekrutacji. Tym razem miało to być spotkanie w biurze, z osobami zarządzającym zespołem. Ponownie dużo pytań, co kompletnie mi nie przeszkadzało, sama również mogłam zadawać pytania i otrzymywałam konkretne odpowiedzi. Nadal jednak nie mogłam dowiedzieć się o jakim wynagrodzeniu mowa w porównaniu do innych ofert z podobnym zakresem obowiązków. Zostałam poinformowana, że po tym spotkaniu do przejścia jest jeszcze test osobowości i po nim jeśli rekrutacja przejdzie pomyślnie otrzymam list intencyjny z informacją o wynagrodzeniu i proponownym terminie rozpoczęcia pracy. Jeśli się nie uda również otrzymam informację zwrotną do umówionego wspólnie terminu. Tak też się stało, powrócono do mnie z feedbackiem w określonym czasie, choć nie zaproponowano mi zatrudnienia. Nie zmartwiłam się tym, bo nie była to moja jedyna opcja. Po zakończonym procesie rekrutacji otrzymałam prośbę o wypełnienie krótkiej ankiety o moim zadowoleniu i opinii o rekrutacji. Nie mogłam nic złego BS zarzucić, więc oceniam ich pozytywnie i jestem wdzięczna za to, że poświęcili czas na zapoznanie się z moją aplikacją, bo zakładam, że wpłynęło ich dużo. To co wzbudziło moje mieszane uczucia to fakt, że ogłoszenie zniknęło z 3 portali na jakich było dostępne rankiem, a jeszcze tego samego dnia po kilku godzinach pojawiło się na innym portalu z pracą jako nowa oferta. Kilka dni później również na oficjalnej stronie BS w zakładce z ofertami na aktualnie poszukiwane stanowiska. Od kilku lat w pismach biznesowych lub prawnych można było przeczytać o zjawisku ogłoszeń-widmo, na które tak naprawdę pracodawcy nikogo nie poszukują. Wystawiają je by badać sytuację na rynku pracy, na potrzeby własnych HR i potencjalnych rotacji, aby mieć gotową bazę kandydatów, których jednak nie potrzebują na dany moment. Biorąc pod uwagę to, że nie był określonego czasu naboru ani klarownej informacji o wynagrodzeniu można różnie to interpretować. Być może BS po prostu szuka faktycznie do skutku swojego pracownika idealnego, ale warto mieć na względzie praktyki jakie mają miejsce na rynku wspomniane wyżej. To czy warto aplikować i inwestować energię w proces rekrutacji musicie ocenić sami :)