(usunięte przez administratora)
we wołowie wszystko stoi na głowie haha
A nawet Jarocin:)
Gość Wawa - 2010-09-01 21:54:04 Witajcie. Bywam co miesiąc we Wrocławiu i od pewnego czasu jeżdżę srebrnymi mercedesikami Vratislavia,to są pewne ,nowe,bezpieczne taxi,mają licencje,taxometry,ubezpieczenia,kasy,są czyści i zadbani,nie należą też do najdroższych,chociaż zawsze i tak się targuje..-;)mają taki fajny numer 3888888.Ogólnie są ok.PozdrawiamJakim Wrocławiu? Facet zobacz co zrobili -TORUŃ.
Jeżeli chodzi o rozreklamowanie firmy wystarczyło zgłosić firmę w osiedlówce gdzie są ogromne nakłady. Również metody reklam w tramwajach na trasach centrum . Wystarczyło powiedzieć szczerze kleintom : Jesteśmy biedni w zlecenia ! Ratujcie jeśli możecie ! Prawda Kochani nie boli . Ale jak się wychodzi z prostą klejoną nawiją my jesteśmy super, my jesteśmy najlepsi , my jesteśmy pachący, my mamy terminal itp...to nikt raczej tego nie kupi.Jesteśmy ludzmi z krwi i kośći i każdy woli usłyszeć najgorszą prawdę niż tysiąc kłamstw. W tej firmie zamiast mówić prawdę to mówiono kłamstawa. Tak jak z umową tak jak terminem wypłat tak samo jak z przelewem. Słodkośći moi mili zostawia się na koniec.
Panowie chcecie prowadzić biznes to prowadzcie go z głową. Umowe należy wydać w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach dla każdej ze stron- i nie po kilku miesiącach !. Pracowincy też potrzebują mieć taki dokument choćby dla innych instytucji państwowych w celu zgłoszenia pracy , czy też zarobków. Czy też wizyt u lekarza zanim był wprowadzony system Ewuś. Skoro kierowcy(nie wszyscy) po długim czasie dostali do podpisania umowy zlecenia to dlaczego dyspozytorki nie miały takiego przywileju? I jeszcze raz podkreślę umowy nie daje się po paru miesiącach ! do podpisania z datą wstecz ! Również do obowiązków pracownika centrali nie należy wystawienie sobie samemu umowy, od tego jest pracodawca!- który przychodzi do nowego przyjętego z umową.
Na centrali w czasie nocy dyspozytorki miały obowiązek nie spać to raczej logiczne ! ale nie mogły korzystać ani z laptopów ani notebooków. Jedna z dziewczyn przynosiła lapa , ja notebooka i wiadomo praca lepiej szła . No ale nie każdemu to odpowiadało. Można było się nasłuchać że w pracy nie wolno korzystać itp.... Wg Prezesów i nie tylko miałyśmy patrzeć się w ściane tak przez 12h.
Na innych centralach dziewczyny mają lodówki, mikrofalówki , telewizje kablową , mogą nawet swobodnie zapalić papierosa, również jak któraś inna dyzpozytorka przyjdzie na 5 min po drodze w odwiedziny na centrale też nie ma żdnych problemów, A tu.. wiecznie im coś nie pasowało. Przyszła inna dyzpozytorka na centrale i już było gadane co ona tu robi i po co przyszła itp, to nie miejsce na pogaduszki. Aż byłam zdziwiona w jakim rygorze kazano nam pracować . Nie raz się słyszało ta to taka i owaka i bluzgii na całego. Nie dość że nie placili to jeszcze wiecznie mnieli jakieś ale i bunty o coś. To i tak sukces że każda z kobiet była na tyle silna żeby tam tak długo pracować.
Kawa dla Prezesów miała być . Nikogo nie obchodziło za czyje pieniążki , miała być i koniec, Sami nie przynosili kawy do firmy (przynajmniej nie za mojej kadencji) ale na kawe liczyli. Jak tej kawy się nie zrobiło to było już gadane że "no taka leniwa nawet kawy nie zrobiła " .
Na tak wielką biurokrację jaka panowała na centrali na każdej z dyspozytorek czyli; wpisywanie zleceń w zeszyt wydawanych kursów , wystawianie faktur, wklepywanie rozliczeń w sytemie, obliczanie voucherów,wysyłanie listów, rozliczanie kierowców , rozliczeń czynszowych, pełnej dokumentacji wszystkich miesięcznych raportów ,i wypełnianiu i obliczaniu wilelu jeszcze innych ... Nie było prostej zwykłej umowy o pracę czy też zlecenia. Gdzie nie na jednej centrali dyspozytorki obowiązkiem jest tylko i wyłącznie! "wydawanie zleceń" a nie prowadzenia pełnej dokumentacji całej firmy wraz ze wszystkimi obliczniami.
Najlepsze co rozwalało do lez to sprawdzanie linijką centymetry i milimetry dziurek w dokumentach . Tak tak , dokładnie. Wymagali żeby każdy dokument miał w tym samym miejscu zrobione dziurki dziurkaczem . Oczywiśćie wszystko było starannie sprawdzane i broń boże żeby kartka miała o milimetr dalej dziurki ...o to wtedy się działo. Jakie zmiany? zmiany owszem nastąpiły na lepsze, Nie musimy co do milimetra robić dokładnych dziurek. Ani żebrać pod drzwiami naszych wynagrodzeń. Jesteśmy wolni i z tego należy się cieszyć .
a13 - 2013-04-15 09:01:45 czy w tej firmie coś ostatnio się zmieniło?A13 zapytaj pracodawcy . On Ci bankowo prawdę powie:)
Zależy o co pytasz?
czy w tej firmie coś ostatnio się zmieniło?
Za te pieniądze jakie dzisiaj zarabia we Wrocławiu uczciwy taksówkarz, nie będący ani emerytem ani rencistą, to można śmiało szmatą szyby przecierać. Jak tak dalej pójdzie to po Wrocławiu zamiast taksówek będą jeździć ryksze rowerowe.
Prawo polskie niestety jest troszkę kulawe w tych sprawach. Tak samo jak inspekcja pracy i prokuratury.. Nie bronie jego tylko mówię jak jest. W naszym państwie system obrony pracowników jest mizerny . Dlatego śmiał się nam prosto w twarz, bo wiedział że i tak nic nie zdziałamy. Miał satysfakcje z tego że i tak jest na pozycji wygranej. Od dawna w papierach mieli wpisane zmianę zachodzącą. Doskonale wiedzieli że i tak w firmie nie dojdzie do polepszenia a mimo to nadal przyjmowali ludzi do pracy. Zmieniali adres siedziby i wzbudzali niestety fałszywe poczucie bezpieczeństwa.Rozumiem rozgoryczenie byłych pracowników oraz wynikłe uczucie niesprawiedliwośći.
Jeśli pracodawca nie wpłaca wynagrodzeń ani nie daje umowy i łamie prawo w sposób rażący to jedynie może dostać karę pieniężną i tyle. A dalej będzie prowadził firmy. Zmieni nazwę firmy/firm Sp.z.o.o. A śmiał się już dawno i pewnie nie w jednej jeszcze tej swojej firmie się pośmieje z pracowników jakich ma.
Pięć firm zainteresowanych wynajmem Piwnicy Świdnickiej . W tym Vratislavia na 60 tys.zł
Najgorsze, co może zrobić pracodawca, to zacząć okłamywać pracowników, unikać jednoznacznego wytłumaczenia zachodzących procesów. W napiętej, kryzysowej sytuacji każda plotka, każda niesprawdzona informacja może stworzyć efekt „kuli śniegowej” - rozpowszechniana w całej firmie, nie sprostowana może doprowadzić do paniki oraz znacznie ograniczyć poziom zaufania do przełożonych. Kłamstwo nie jest opłacalne w żaden sposób, zwłaszcza w tak trudnej dla firmy sytuacji. Podtrzymywanie nieokreślonego statusu quo, rosnąca z każdym dniem temperatura wydarzeń, a raczej domysłów może stać się na tyle nieznośna, że spowoduje odejście ważnych dla firmy pracowników, dla których taka atmosfera będzie argumentem za zmianą miejsca pracy. W trudnej sytuacji bardzo istotne jest nieunikanie kontaktu z pracownikami, odgradzanie się od ich wątpliwości oraz potrzeby informacji. Nie warto przekazywać komunikatów o dalszym losie firmy przez managerów. Dobrym pomysłem jest zorganizowanie zebrania wszystkich pracowników, na którym zarząd firmy mógłby poinformować o czekających firmę zmianach, potrzebach reorganizacyjnych oraz udzielić wyczerpujących odpowiedzi na pytania ze strony zatrudnionych. Takie działanie pozwoli zapobiec panice, rozwieje wątpliwości wynikające z plotek i niedomówień, da pracownikom czas na przemyślenie sytuacji oraz opadnięcie emocji.Pracodawca zalewający pracownika potokiem słów, unikający wiążących odpowiedzi może wzbudzić nieufność wśród zespołu oraz obniżyć jego konsolidację. W trakcie kryzysu nie są potrzebne mętne wizje ani piękne metafory, ale konkretne słowa oraz idące za nimi przemyślane działania. Pracownicy bardzo często mają sprecyzowane pola wątpliwości, z nim właśnie przychodzą do pracodawcy. Zadaniem tego ostatniego jest przekazanie osobie zatrudnionej informacji co do przyszłości firmy oraz jego stanowiska pracy w możliwie jasny oraz sugestywny sposób.
Ciekaw jestem czy w tych ich budowlankach jadą też tak po pracownikach jak jechali we Vratislavi Cars i Stalbudzie
Likwidacja , upadłość:)