Analizując sytuację na polskim rynku pracy bardzo często możemy spotkać się ze stwierdzeniami, że już mamy do czynienia z rynkiem pracownika. Nie jest to jednak tak oczywiste. Mimo iż pracodawcy coraz częściej narzekają na kłopoty z pozyskaniem rąk do pracy, to nie są skłonni do zwiększania wynagrodzeń. To z kolei może niekorzystnie odbić się na sytuacji gospodarczej naszego kraju.

Chętnych do pracy brakuje

Z przeprowadzonego przez firmę Grant Thornton badania International Business Report wynika, że nawet 60 proc. dużych i średnich polskich firm ma problemy z pozyskaniem pracowników o odpowiednio wysokich kwalifikacjach. To największy wynik w dziewięcioletniej historii badania, w którym biorą udział polskie przedsiębiorstwa. Dla porównania 2 lata temu odsetek ten wynosił raptem 20 proc., choć od tego  czasu systematycznie się zwiększał. Rok temu 32 proc. firm biorących udział w badaniu deklarowało taki problem, a kwartał temu już 46 proc. W komunikacie możemy przeczytać, że: problem braku rąk do pracy przestał być problemem na poziomie mikroekonomicznym, a stał się czynnikiem systemowym, obniżającym potencjał rozwojowy całej gospodarki. W minionym kwartale w urzędach pracy zarejestrowanych było aż 120 tys. miejsc pracy, co pokazuje, że bezrobocie w Polsce jest bardzo niewielkie. Nawet to jednak nie przełożyło się na wzrost wynagrodzeń – wręcz przeciwnie skłonności przedsiębiorstw do podwyżek spadły!

Dlaczego trudno o podwyżki?

Po raz pierwszy Polska została uwzględniona w badaniu 9 lat temu. W tegorocznej edycji wzięło udział 200 średnich i dużych przedsiębiorstw znad Wisły. Przez wszystkie te lata większość z nich – nawet 60 proc. – jako główny czynnik hamujący ich rozwój wskazywało biurokratyzację. W tym roku po raz pierwszy uległo to zmianie, a największym problemem określono trudności w rekrutacji, które okazały się istotniejszą przeszkodą niż utrudniony dostęp do finansowania. Krótkiej analizy sytuacji na rynku pracy podjęła się Monika Szmulewicz, partner w Grant Thornton. Według niej pracodawcy będą musieli pogodzić się z faktem, iż: tam gdzie jest to uzasadnione ekonomicznie, nie unikną podwyżek. Nie dotyczy to jednak wszystkich firm. Wiele przedsiębiorstw z czysto gospodarczych pobudek nie będzie w stanie zagwarantować swoim pracownikom większych wynagrodzeń, chyba że zdecydują się na podniesienie cen oferowanych produktów i świadczonych usług. To jednak może negatywnie odbić się na ich pozycji na rynku. Szmulewicz zwraca uwagę na fakt, iż w polskich realiach możliwe jest otrzymywanie dużego, w skali kraju, wynagrodzenia. Niezbędne jest jednak posiadanie pożądanych przez pracodawców umiejętności. Przedsiębiorstwa bardzo mocno rywalizują bowiem ze sobą o wykwalifikowanych specjalistów. Z drugiej strony należy zwrócić uwagę, iż taka sytuacja może doprowadzić do jeszcze większej dysproporcji w wynagrodzeniach. Niechęć firm do podnoszenia płac może wynikać z wielu czynników. Przede wszystkim koszty utrzymania pracowników są bardzo wysokie – osoba zarabiająca minimalną krajową, czyli 1459 zł netto, kosztuje pracodawcę ponad 1 000 zł więcej. Po drugie pensje nie rosną i nie będą rosnąć w dynamiczny sposób w profesjach polegających na wykonywaniu prostych prac, do których nie potrzeba specjalistycznej wiedzy.

Błędy w edukacji

Obecna sytuacja na rynku pracy, w tym niskie wynagrodzenia otrzymywane przez Polaków, jest również – a może przede wszystkim – pochodną błędów w systemie edukacji, popełnionych po transformacji. Chodzi tu przede wszystkim o zmarginalizowanie roli szkolnictwa zawodowego. W efekcie tych działań, większość osób decydowała się na kontynuowanie nauki na studiach. Rynek pracy nie był w stanie wchłonąć coraz większej liczby magistrów. Potrzebował za to – i w dalszym ciągu potrzebuje – inżynierów oraz absolwentów wspomnianych już zawodówek: murarzy, stolarzy, krawcowych. Tym samym głównym problemem rodzimego rynku pracy jest niedopasowanie umiejętności jego członków do potrzeb pracodawców. To z kolei może za jakiś czas doprowadzić do spowolnienia gospodarczego w naszym kraju. Ratunkiem może okazać się już następujące promowanie nauki w szkołach zawodowych, w tym m.in. tworzenie klas patronackich oraz napływ pracowników z Ukrainy, którzy mogą pozwolić przetrwać wielu firmom ten ciężki okres.

Oceń artykuł
0/5 (0)